Haratyk stoczył pasjonującą walkę o złoto z Niemcem Davidem Storlem. Polak objął prowadzenie w konkursie po swojej pierwszej próbie na 20.77. W tym momencie na trzecim miejscu był także drugi reprezentant Polski Konrad Bukowiecki (20.58). "Biało-czerwonych" rozdzielił Portugalczyk Tsanko Arnaudov (20.59).Storl wysunął się na czoło, kiedy w drugiej próbie pchnął kulę na 21.03. Odpowiedź Haratyka była rewelacyjna. Polak w czwartym podejściu osiągnął 21.19. Storl nie zamierzał się poddać. W przedostatniej serii uzyskał 21.31 i znów został liderem. W ostatniej serii Haratyk nie zdołał pokonać obrońcy mistrzowskiego tytułu zdobywając ostatecznie srebrny medal. Polak rzyznał, że nieco się "podpalił na 22 metry", ale nie zamierza się zatrzymać na 21 metrach. Do Holandii przyjechał jako lider europejskiej tabeli (21,23 na stadionie; 21,35 w hali). - Papier nie ma znaczenia, ale rezultat 20,77 w pierwszej próbie podbudował mnie. Poczułem się mocniejszy, dosięgły mnie emocje i... chyba się podpaliłem, że mogę pchnąć pod 22 metry. Skończyło się na 21,19, ale wierzę, że 22 metry są w moim zasięgu. Jestem młody, mam 24 lata i wszystko przede mną. Na 21 metrach nie zamierzam się zatrzymać - zaznaczył Haratyk. Dodał, że na początku kariery jego trener Piotr Galon oznajmił, iż trzeba siedmiu lat, aby dojść do światowego poziomu. - I teraz nadchodzi ten czas. Rywalizacja jest dla niego motorem. Uwielbia, gdy jest duża widownia, ludzie klaszczą, jest wrzawa. - Im głośniej, tym bardziej się mobilizuję. Jestem świadom moich braków w technice pchania oraz w niuansach, które decydują o odległości. Trzeba pracować, i to bardzo ciężko, innej drogi nie ma. Nie można oczywiście przedobrzyć, wszystko z umiarem - podkreślił. Wicemistrz Europy ma czworo rodzeństwa: 23-letnią Sandrę, 12-letniego Jacka, 13-letniego Piotra i 28-letniego Łukasza.