Kiełbasińska uzyskała drugi wynik w karierze - tydzień temu w Chorzowie w Memoriale Kusocińskiego zawodniczka SKLA Sopot osiągnęła 51,57, a w Memoriale Sidły 51,79. - Przed własną publicznością chciałam jak najlepiej wypaść i zależało mi na zwycięstwie. Czułam się jednak bardzo zmęczona, bo trzy ostatnie tygodnie były niezwykle intensywne. Startowałam właściwie co trzy dni na 400 bądź 300 metrów, a do tego doszły długie podróże i biorąc pod uwagę te okoliczności, rezultat poniżej 52 sekund uważam za rewelacyjny. Na szczęście teraz czeka mnie trochę luźniejszy tydzień - skomentowała zawodniczka. W mityngu nie wzięła natomiast udziału jej klubowa koleżanka Angelika Cichocka. - Ze startu wykluczyła mnie kontuzja. W zeszłym sezonie biegałam z bólem i teraz postanowiłam całkowicie się wyleczyć. Mam jednak nadzieję, że na tegorocznych mistrzostwach świata, a tym bardziej przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich, wystąpię - powiedziała Cichocka, która pojawiła się na Stadionie Leśnym w towarzystwie suczki Tajgi i specjalnie dla zgromadzonych na trybunach kibiców skomentowała bieg na 800 m. A na tym dystansie najlepsza okazała się Kubanka Rose Mary Almanza - 1.59,90. Czwarta była Anna Sabat (Resovia Rzeszów) - 2.02,89. W pchnięciu kulą nie miał sobie równych Michał Haratyk. Reprezentant Sprintu Bielsko-Biała zaliczył 21,12, a w drugi w konkursie Szwed Wictor Petersson 19,86. Do tej pory kulomioci rywalizowali w Sopocie na stacjonarnej betonowej rzutni, ale w cieniu innych lekkoatletów, w rogu obiektu, pod lasem. Tym razem rywalizacja w tej konkurencji odbyła się na specjalnie sprowadzonym z Władysławowa halowym kole w centralnym punkcie stadionu, naprzeciwko trybuny głównej. - Końcowa trybuna wyłączona jest z użytkowania, dlatego naszych zmagań nikt by nie oglądał. Jestem jednak przyzwyczajony do twardego podłoża, czyli betonu, natomiast po tym kole widać było, że najlepsze lata ma za sobą. Deski się uginały, a poza tym starta była farba, która dawała lepszą przyczepność. Ten wynik można zaakceptować, ale nie ukrywam, że mimo wszystko chciałbym jednak regularnie trochę dalej pchać - przyznał 27-letni kulomiot. Haratyk legitymuje się trzecim w tym roku rezultatem na świecie - tydzień temu uzyskał w Chorzowie 21,98, a to był wynik tylko o 10 cm gorszy od jego rekordu Polski. Wśród kobiet zwyciężyła Klaudia Kardasz (Podlasie Białystok) - 17,38. W konkurencji memoriałowej, czyli rzucie oszczepem, najlepszy okazał się Marcin Krukowski. W tym sezonie zawodnik Warszawianki uzyskał 84,76, a w Sopocie musiał się zadowolić wynikiem 82,33. - Rywalizowaliśmy w optymalnych warunkach. Rzucałem nie na siłę, tylko bardziej technicznie i ten rezultat dobrze rokuje przed kolejnymi zawodami, którym będzie towarzyszyła dodatkowa adrenalina i większa presja wyniku. Ostatnio starałem się rzucać mocno i oszczep leciał bokiem, na 80 metrów. Moc była, ale nie potrafiłem jej wykorzystać. Teraz wróciło mi czucie oszczepu - zapewnił Krukowski. Drugi był Białorusin Paweł Mialeszka 80,46, a trzeci Robert Chmielak (AZS AWFiS Gdańsk) 80,12. Dopiero piąte miejsce zajął Hindus Shivpal Singh, który rzucił 76,90, czyli prawie 10 metrów mniej od swojego najlepszego w tym roku osiągnięcia - 86,23. Po blisko rocznej przerwie spowodowanej kontuzją kostki na skoczni wzwyż pojawił się 28-letni Katarczyk Mutaz Essa Barshim. Dwukrotny medalista olimpijski, srebrny z Rio de Janeiro z 2016 roku oraz brązowy z Londynu z 2012 roku, mistrz świata (Londyn 2017) i triumfator tej imprezy w hali (Sopot 2014) oraz 20-krotny zwycięzca mityngów Diamentowej Ligi uzyskał 2,27. Drugi w tej konkurencji Malezyjczyk Nauraj Singh Randhawa zaliczył 2,24. Ponadto na 100 m zwyciężył Holender Solomon Bockarie 10,49, na 200 m Iga Baumgart-Witan (BKS Bydgoszcz) 24,00 i Kanadyjczyk Brendon Rodney 20,53. Trzeci był Rafał Omelko (AZS AWF Wrocław) - 21,07. W skoku w dal triumfował Sreeshankar Murali z Indii - 7,78. (PAP) Marcin Domański