Maria Andrejczyk popatrzyła z uznaniem. Jest zwycięstwo, czas na Diamentową Ligę
Maria Andrejczyk po raz ostatni przerzuciła oszczepem granicę 60 metrów w olimpijskich zmaganiach w Paryżu, później już dobiła do końca sezonu, zbierając siły na ten obecny. Po opercji stawu skokowego udało się przepracować zimę, piątkowy start w Memoriale Janusza Kusocińskiego był tym pierwszym w sezonie. Co ważne, wygrała w Chorzowie mityng World Athletics rangi Silver i była w miarę zadowolona po trzeciej próbie, w której uzyskała 58.82 m. Prawdziwym sprawdzianem aktualnej dyspozycji będzie jednak niedzielna Diamentowa Liga w Rabacie.

- Nie miałam zbyt dużych oczekiwań, bo tak właśnie rzucałam na treningach, między 55. a 60. metrem. Dopiero od 3,5 tygodnia dynamizujemy to wszystko, wcześniej nie miałam tej 600-tki w rękach (oszczep startowy o wadze 600 gram - red.), rzucałam dużo cięższym sprzętem - mówiła Maria Andrejczyk tuż po zakończeniu rywalizacji w TVP Sport.
Dla niej poprzedni sezon skończył się trochę nie tak, jak tego oczekiwała. Po kwalifikacjach w Paryżu widzieliśmy ją jako poważną kandydatkę do medalu, rzut na 65.52 m zrobił na Stade de France olbrzymie wrażenie.
A w konkursie już tak dobrze nie było, skończyło się na ósmej pozycji z wynikiem 62.44 m. Przy czym już tam występowała mimo urazu skokowego. Jesienią przeszła operację, od początku tego roku przygotowania szły już zgodnie z planem. A były na tyle ciężkie, że nasza wicemistrzyni olimpijska z Tokio nie zdecydowała się na występ w Pucharze Europy w Rzutach w Nikozji.
W Chorzowie Andrejczyk zaczęła od dwóch bardzo słabych rzutów, nie chciała, aby były mierzone. Po trzeciej próbie już jednak z uznaniem patrzyła, jak oszczep wbija się tuż przed 60. metrem. Dokładny pomiar wskazał 58.82 m. Wynik przyzwoity, ale jeszcze nie na miarę rywalizowania z najlepszymi na świecie. A później były próby w granicach 56-57 metrów.
To wystarczyło do wygranej, bo druga Litwinka Liveta Jasiunaite uzyskała 58.38 m.
Maria Andrejczyk najlepsza w Memoriale Janusza Kusocińskiego. Z wyniku nie do końca była zadowolona
Nic więc dziwnego, że po zawodach oszczepniczka Hańczy Suwałki nie była przesadnie szczęśliwa. Liczyła jednak, że z przodu pojawi się szóstka - jak rok temu w Białymstoku, gdy w pierwszym występie w maju uzyskała 62.03 m. Teraz jednak nie musi szykować formy na czerwiec czy początek sierpnia - docelowa impreza jest znacznie później. W szczęśliwym dla Andrejczyk Tokio walka o medale mistrzostw świata odbędzie się dopiero w połowie września.
- Nie sądziłam, że będzie korzystnie. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Późno zaczęliśmy dynamizację w treningu, trochę to jednak potrwa. No ale mam trzy miesiące z hakiem, by wszystko sobie ułożyć - zaznaczyła.
Trzy serie i już wszystko było jasne. Tak Bukowiecki zaczął sezon wśród gwiazd
A później jednak powiedziała coś, co wskazuje na samoocenę występu. Bo okres treningowy, jak sama mówiła, przeszła świetnie. - Przepraszam że tak powiem. D..a, nic się nie przełożyło - zaznaczyła w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim.
Być może to 60 metrów padnie jednak w niedzielę, w Rabacie. Polka wystąpi tam w Diamentowej Lidze, a stawka jest znakomita, jedynie bez Haruki Kitaguchi, mistrzyni olimpijskiej z Paryża. Będzie zaś młoda Serbka Adriana Vilagos, która niedawno w wybitnie sprzyjającym oszczepniczkom Splicie uzyskała 67.22 m. I nie był to przypadek. - Kto wie, co się wydarzy. Może rzucę 50 metrów, a może 60, a może trzy razy "x" i do domu. Wszystko może być - oceniła Andrejczyk.
Zobacz również:
- Polka pomogła Polce. 1:59.55 na 800 metrów, powołanie właśnie zostało potwierdzone
- Trzeci czas w karierze polskiego mistrza Europy. Amerykanin włączył dopalacz
- Tak Polak zareagował na brak powołania do kadry. 82.90 m w Turku. Ponad 7 metrów różnicy
- Wyrównany rekord Pii, ale co się stało w finale. Na centymetry z wicemistrzynią świata


