"Mamy zwycięzcę licytacji! W piątek otrzymałam tę wspaniałą informacje, a z racji faktu, że Wy kochani już zdziałaliście cuda i wspólnymi siłami wpłaciliście więcej niż równowartość początkowej kwoty medalu na konto Miłoszka - zdecydowałam się zakończyć licytacje, by nasz Miłosz jak najszybciej otrzymał całą kwotę i mógł wylecieć do USA" - ogłosiła na swoim oficjalnym koncie na Facebooku nasza wspaniała oszczepniczka. Andrejczyk doprecyzowała, że zwycięzcą, a w tym przypadku spółką, której sportsmenka będzie dozgonnie wdzięczna, jest firma Żabka. Licytacja srebrnego medalu olimpijskiego rozpoczęła się od kwoty 200 000 zł. "Z największą przyjemnością oddaję Wam swój medal, który dla mnie jest symbolem walki, wiary i dążenia do marzeń pomimo wielu przeciwności. Mam nadzieje, że dla Was będzie symbolem życia, o które wspólnie zawalczyliśmy. Ogromne wyrazy szacunku i podziękowania". Miłoszek ma dopiero osiem miesięcy, a jego życie zostało wycenione na 1,5 miliona złotych. Taki bowiem jest koszt operacji serduszka, która ma zostać przeprowadzona w szpitalu w Stanford w USA. Dzięki nagłośnieniu zbiórki już udało się zebrać blisko 90 procent potrzebnej sumy. Do końca pozostało 10 dni, a brakująca kwota cały czas maleje (dziś na godz. 17:40 pozostawało jeszcze 180 tysięcy złotych). 25-letnia Andrejczyk w swoim młodym życiu musiała już wiele się nacierpieć. Nie mógł jej jednak złamać ból barku, z którym musiała zmagać się podczas olimpijskiej rywalizacji, bo ta heroska potrafiła pokonać nawet łagodny nowotwór kości. Ogółem przez pięć lat, od czasu poprzednich igrzysk w Rio de Janeiro, przeszła cztery operacje: dwie zatok, barku i stawu skokowego.Nic więc dziwnego, że nasza sportsmenka zupełnie inaczej spogląda na życie, bo już zdążyła je po wielokroć przewartościować. - Ból, kontuzje, czy w ogóle problemy bardzo szybko sprowadzają nas do parteru. Uczą cierpliwości, szacunku i pokazują nam, że trzeba być przede wszystkim skromnym. Trzeba się po prostu skupić na pracy, a jak chce się świętować, to robić to dopiero po zwycięstwie, ale potem bardzo szybko wracać do ciężkiej pracy - mówiła w emocjonalnej rozmowie z Interią - <a href="https://sport.interia.pl/lekkoatletyka/news-lekkoatletyka-maria-andrejczyk-jestem-dumna-z-siebie-zrobila,nId,5276807" target="_blank">więcej TUTAJ</a>!Zatem odpowiedź, dlaczego zdecydowała się zlicytować najważniejszy medal w swoim dorobku, jest oczywista. Głos oddajmy jednak samej pani Marii. - Nie ma nic ważniejszego nic ludzkie życie, a to jest tylko rzecz. Okazuje się jednak, że medal nie zmieni właściciela i Andrejczyk nie będzie musiała się z nim rozstać. Decyzją zwycięzcy aukcji pozostanie w posiadaniu naszej mistrzyni. "Byliśmy poruszeni pięknym i niezwykle szlachetnym gestem naszej olimpijki, dlatego postanowiliśmy wesprzeć zbiórkę środków na rzecz chorego Miłoszka. Zdecydowaliśmy także, że srebrny medal z Tokio pozostanie u Pani Marii, która pokazała jak wielką jest mistrzynią". Artur Gac