Przed Copernicus Cup Marcin Lewandowski żartował, że wraca do swojej starej miłości, czyli biegu na 800 metrów. Jak widać, uczucie nie wygasło. - Jak widać nadal kocha! Porównałem to też do takiego powiedzenia, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. A ja zaryzykowałem, wszedłem no i czerpię z tego olbrzymią przyjemność, tak że się opłacało - mówił wyraźnie zadowolony po starcie w Toruniu. - Czuje się bardzo dobrze. Zrobiłem dokładnie to, co sobie założyłem. Chciałem zakręcić się koło 1,46.00 i dokładnie mi się to udało. Robię to, co do mnie należy. Kto mnie zna ten wie, że rozkręcam się ze startu na start. Dlatego nie jest to dla mnie żadne zaskoczenie. Zrobiłem to, po co przyjechałem - powiedział Lewandowski w rozmowie z "Interią". Przed nim teraz okres przygotowań do halowych mistrzostw świata. Niestety nie ma już w planie żadnych mityngów, tylko krajowy czempionat i oczywiście sporo treningów. - Zostały tylko przygotowania do halowych mistrzostw świata i występ na mistrzostwach Polski, który jest obligatoryjny, aby się tam zakwalifikować - powiedział. Pytany o to, czy po medalu w Belgradzie skusi się na Rakiję zaprzeczył, choć plan ze zdobyciem medalu na HMŚ spodobał się naszemu biegaczowi. - Gustuję w innych trunkach, choć plan jest piękny (śmiech). Najpierw medal potem świętowanie! Czytaj także: "Łatwo tego złota nie oddamy" Po zawodach Lewandowski bardzo mocno wyściskał młodziutkiego Kacpra Lewalskiego. Ten urodzony w 2003 roku biegacz osiągnął 1:46.89, co jest halowym rekordem Polski w kategorii U20, a także rekordem Europy. - Jestem prawie dwa razy starszy od niego. To bardzo fajnie, że młodzi zawodnicy nas gonią. Ja w jego wieku nie miałem takich świetnych "zająców", jakim w Toruniu byłem dla niego na przykład ja. Dobrze, że to wykorzystuje, łapie chwilę. Niech zasuwa! W jego wieku nie osiągałem takich wyników, dlatego należą mu się wielkie gratulacje. Niech ta wielka przygoda rozpocznie się tymi małymi kroczkami, które właśnie robi. Prawdziwe bieganie rozpoczyna się w wieku seniora i trzymam mocno kciuki. Jest ich dwóch, napędzają się wspólnie, tak jak ja kiedyś napędzałem się z Adamem Kszczotem i wiadomo, jakie to wyniki przynosiło - przypomniał lekkoatleta. Zdaniem Lewandowskiego takie zawody, jak Copernicus Cup, są też kapitalną trampoliną dla młodych zawodników i zawodniczek, którzy mogą tutaj rozpocząć wielką karierę. - Niech się cieszą, że mają takie możliwości, takie biegi, jakie mamy teraz. Kiedyś nie było ani takich imprez, ani takich obiektów w Polsce. Nie było takich zawodów jak chociażby na Stadionie Śląskim, gdzie spotykają się najlepsi na świecie i biegają 1,43-1,44, a oni mają szansę biegać razem z nami.