Popularny "Lewy" podkreślił, że bardzo spokojnie podchodzi do epidemii koronawirusa, bo jest ona od niego kompletnie niezależna i nie ma na tę sytuację żadnego wpływu. - Cały sportowy świat ma ten problem, więc czekam na rozwój sytuacji. Trenuję obecnie głównie na nos, bazując na swoim doświadczeniu. Nikt nie wie obecnie, do czego i na jaki termin trzeba być gotowym z dyspozycją, więc mój wyjazd na obóz w tej chwili i poświęcanie rodziny byłoby absurdalne. Mam w domu namiot tlenowy, ale z niego nie korzystam, bo po co teraz miałbym przez 2-3 tygodnie izolować się od żony i dzieci śpiąc w drugiej sypialni? - pyta retorycznie. Jeden z najbardziej utytułowanych polskich średniodystansowców w historii dodał, że cele się nie zmieniają, ale zmieniły się okoliczności. Nadal mierzy dokładnie w to samo — medal igrzysk olimpijskich w Tokio. Zmieniła się tylko o rok ich data. - Biegam po lesie, podtrzymuję formę. Mnie do aktywności nikt zachęcać nie musi. Jeżeli pod koniec maja dowiem się, że będą w sierpniu mityngi, czy to w Polsce, czy też w ramach Diamentowej Ligi - spakuję się i jadę na obóz np. do Szklarskiej Poręby. Jestem jak kameleon. Dostosuję się - podkreślił. Przyznał, że nie wyobraża sobie, aby w lecie nie było możliwości przetarcia, bo organizmy zawodników dopominają się o tego rodzaju wysiłek. Potrzebuje tego zarówno ich układ umięśniony, jak i nerwowy. - Wiem, że PZLA ma plany organizacji przynajmniej trzech mityngów — Memoriałów Skolimowskiej i Kusocińskiego oraz mistrzostw Polski. Liczę na to, że się to uda - powiedział Lewandowski. Tym, jakie obecnie warunki mają do przygotowań jego rywale, reprezentant Polski w ogóle się nie zajmuje. - Nie spoglądam na to, bo nie mam na to wpływu - podkreślił. Pytany o to, czy nie obawia się, że wiele osób skorzysta na nieistniejących praktycznie obecnie kontrolach antydopingowych, przyznał, że oszuści byli, są i będą. - Mam ich w dupie. Proszę dokładnie tak napisać. Jeżeli ktoś jest oszustem, zawsze spróbuje niedozwolonych środków - ocenił Lewandowski.