Marcin Lewandowski: Niedosyt pozostał
Marcin Lewandowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz) miał mieszane uczucia po finale biegu na 800 m lekkoatletycznych mistrzostw świata w Moskwie. Czwarte miejsce z najlepszym wynikiem w sezonie to dobre osiągnięcie, ale niedosyt pozostał, bo medal był blisko.
Mistrz Europy z Barcelony (2010) uzyskał czas 1.44,08. Do podium zabrakło mu 0,32. Wygrał Etiopczyk Mohammed Aman - 1.43,31.
- Bieg ułożył się po mojej myśli. Wszystko było prawie idealnie. Miałem jednak troszeczkę przepychanek, na których straciłem może pół sekundy, a to dałoby mi już medal. Takie są jednak koszta walki na 800 metrów. Zrobiłem najlepszy wynik w tym sezonie i chyba muszę się cieszyć - powiedział.
Jak przyznał, więcej nie mógł zrobić, a najlepsza forma przyszła we właściwym momencie.
- Niestety rywale okazali się na tyle mocni, że po raz drugi w karierze zająłem czwarte miejsce w MŚ. To duży sukces, ale też olbrzymi niedosyt - zauważył.
Ze śmiechem na ustach wyraził jeszcze nadzieję, że "ostatnio było bardzo dużo wpadek dopingowych, więc może i teraz kogoś zdyskwalifikują".
Lewandowski na początku został z tyłu. Rywale na pierwszych 200 metrach mu odskoczyli, ale on uważa, że właśnie to sprawiło, iż później miał jeszcze siłę na finisz.
- To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć. Medal straciłem nie tutaj, a na ostatnich 200 metrach. Niepotrzebne przepychanki i brak zdecydowania, kiedy zaatakować sprawiły, że nie stanąłem na podium - ocenił.
Czwarty w świecie był też w Daegu, co - jego zdaniem - potwierdza, że należy do ścisłej czołówki globu.
- Jeden z lepszych zawodników to jednak nie znaczy, że na medal. Brakuje mi bardzo niewiele. Jestem przekonany, że mój czas jeszcze nadejdzie. Wierzę w to, choć teraz czuję żal - powiedział.
Od razu po biegu, jak często to robi, przeżegnał się i podziękował Bogu za czwartą lokatę. Rozmawiał z Nim również tuż przed strzałem startera.
- Poprosiłem, by dodał mi sił. Później do kamery pokazałem palec, co miało znaczyć, byście wszyscy trzymali kciuki. Wierzę w Boga, ale nie chodzę codziennie do kościoła - przyznał.
Po biegu długo nie schodził ze stadionu. Podbiegł jeszcze nawet do medalistów i pogratulował im. Przy zejściu do strefy mieszanej zatrzymał się i ze spuszczoną głową stał dłuższą chwilę.
- Musiałem to wszystko przemyśleć najpierw sam, zanim spotkałem się z dziennikarzami. Chciałem we względnym spokoju przegryźć i przełknąć to, co się wydarzyło. Łatwo nie było. Potem chciałem jeszcze przez parę sekund poczuć atmosferę, stadion, trybuny. To było jedyne, co mogłem jeszcze zrobić - wytłumaczył.
Wyrażaj emocje pomagając!
Grupa Interia.pl przeciwstawia się niestosownym i nasyconym nienawiścią komentarzom. Nie zgadzamy się także na szerzenie dezinformacji.Zachęcamy natomiast do dzielenia się dobrem i wspierania akcji „Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy” na rzecz najmłodszych dotkniętych tragedią wojny. Prosimy o przelewy z dopiskiem „Dzieciom Ukrainy” na konto: 96 1140 0039 0000 4504 9100 2004 (SKOPIUJ NUMER KONTA).
Możliwe są również płatności online i przekazywanie wsparcia materialnego. Więcej informacji na stronie: Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy.