- Motywacji mi nie brakuje, a mogę śmiało powiedzieć, że mam jej jeszcze więcej niż poprzednio. Podszedłem do sportu jeszcze bardziej profesjonalnie niż w poprzednich latach i wierzę, że w końcu przyniesie to rezultaty - powiedział mistrz Europy w biegu na 800 m z Barcelony (2010). Zawodnik SL WKS Zawisza Bydgoszcz przygotowania do sezonu zaczął od... wycięcia migdałków. - Dzięki temu mam nadzieję uniknąć chorób, które w ostatnich latach przerywały mi na kilka dni przygotowania - przyznał. To jednak nie koniec zmian. Lewandowski odbył podróż do Holandii, gdzie spotkał się z lekarzem sportowym Peterem Vergouwenem. Przebył siedmiogodzinną konsultację, sprawdzono jego układ mięśniowy i kostny. - To specjalista, z którego porad korzystają Bekele czy Gebrselassie. Było w tym też trochę psychologii. W skrócie mówiąc okazało się, że moje mięśnie i kości są przygotowane bardzo dobrze. Teraz tylko trzeba mocno trenować, a wyniki powinny się pojawić - dodał. W Holandii spotkał się także z dietetyczką, która ściśle współpracuje z klubem piłkarskim Ajax Amsterdam i najlepszymi panczenistami tego kraju. - W tym zakresie mam jeszcze bardzo dużo do nadrobienia. Rzadko patrzyłem na to, co jem. Nie dbałem jakoś szczególnie o to. Zrobiono mi badania, co toleruję, a czego powinienem unikać. Na razie jeszcze wyniki nie przyszły, ale na pewno później się do nich ściśle zastosuję. Wydaje mi się, że to także pomoże w osiągnięciu lepszych czasów - ocenił. Pierwszym poważnym sprawdzianem będą zawody w hali. - Nie mam zamiaru odpuszczać sezonu zimowego, choć jakoś szczególnie się do niego nie przygotowuję. Robimy teraz bardzo dużą pracę tlenową. Pokonujemy sporo kilometrów na treningach, więc podejrzewam, że pod dachem będę także biegał 1500 m. Jednak 800 m pozostaje moją koronną konkurencją i przy niej na pewno zostanę latem. W halowych mistrzostwach Europy prawdopodobnie też wybiorę ten krótszy dystans, ale zobaczymy jak to wyjdzie - zdradził swoje plany. Tym razem nie będzie się do sezonu przygotowywać w Afryce. Miał jechać, już tradycyjnie, do Kenii i Etiopii, ale panujący na Czarnym Lądzie wirus eboli pokrzyżował mu plany. - Wprawdzie na wschodzie nie rozprzestrzenił się, ale i tak nie chcieliśmy ryzykować. W tej chwili nie wiadomo jeszcze, czy polecimy też w styczniu do RPA. Jeśli nie, to pewnie wybierzemy kierunek USA - poinformował. On sam miał też inny pomysł. Na zimę chciał polecieć do Australii, gdzie w tym czasie panuje lato. - Odpuściłbym wówczas sezon halowy i po prostu wystartował tam na stadionie w trakcie ich sezonu. To jednak z różnych względów nie wypaliło. Może innym razem się uda - przyznał. Ostatnie dni spędził na zgrupowaniu w Jakuszycach. Tam odwiedziła go także żona wraz z córką Mią. - Ona rośnie jak na drożdżach, a mnie ciągle nie ma w domu. Postanowiliśmy zatem, że przyjadą w odwiedziny. To na pewno jest bardzo miły przerywnik i daje dodatkową motywację - ocenił. W grudniu czeka go jeszcze szkolenie podoficerskie, a po nim uda się prawdopodobnie na zgrupowanie do Portugalii.