Patryk Serwański, RMF FM: Przede wszystkim trzeba pogratulować ci zdobycia "Złotych Kolców". Spodziewałeś się tego wyróżnienia? Marcin Lewandowski: - Niepewność była do samego końca, ale nie ukrywam, że liczyłem na zwycięstwo. Długo na to czekałem, a sezon 2019 był dla mnie naprawdę bardzo dobry. Pięć razy biłem rekord kraju, obroniłem tytuł mistrza Europy na hali, wygrywałem mityngi Diamentowej Ligi, wygrywałem Puchary Europy, a zwieńczenie to brązowy medal mistrzostw świata. Sezon był wyjątkowy i miałem nadzieję, że ta nagroda trafi w końcu do mnie. To naprawdę musi budzić podziw. Nie wszyscy sportowcy są w stanie utrzymywać formę przez lata, a ty jesteś coraz szybszy. - Wszystko siedzi w głowie. Bardzo mocno wziąłem do siebie słowa Rogera Federera, który powiedział, że wiek to tylko cyferki. Teraz też do tego tak podchodzę. Czuję się świetnie, robię swoje. Omijają mnie kontuzje. Mam też dobrze poukładane w głowie. Widać, że jestem kolejnym przykładem słów Federera - wiek to tylko cyferki. Skoro świetnie się czujemy, to trzeba realizować marzenia, spełniać się i walczyć do samego końca. Wznowiłeś już treningi? - Tak. 24 listopada jadę na zgrupowanie do Kenii, także muszę być już w choć w maleńkim stopniu przygotowany, bo tam łatwo nie jest. A im masz gorszą formę, tym jest tam trudniej. To jeszcze nie jest mocny trening, ale się rozkręcam z dnia na dzień. Zbliżające się zgrupowanie chcę fajnie popracować. Wszystko to z myślą o sezonie halowym? Będziesz w nim startował? - Na mityngach na pewno będą startował, ale halowe mistrzostwa świata to na razie wielka niewiadoma. Są bardzo późno i wszystko wyjdzie w praniu. Ja do hali rzadko się szykowałem, ale i tak startowałem, bo to wychodziło samo z siebie. Teraz też poczekamy z decyzjami do pierwszych mityngów. Dla mnie sezon halowy oznacza dwa zgrupowania. Wszystko zbliża się dużymi krokami, ale i tak cały rok podporządkowany jest Igrzyskom Olimpijskim w Tokio. Cała reszta jest po drodze. O igrzyskach na pewno już w jakimś sensie myślisz, ale kiedy one zdominują twoje treningi i właśnie twoje myśli, bo przecież teraz w Kenii nie będzie cały czas miał w głowie Tokio. - Tak nie da rady. Człowiek nie wytrzymałby takiego ciśnienia. Na razie w ogóle o tym nie myślę, tylko robię swoje. Jestem świadomym zawodnikiem i wiem jak sobie z tym radzić, jak się przygotować. Przede wszystkim mądry trening mojego brata Tomasza Lewandowskiego. Od lat trafiamy z formą w odpowiednim dniu. Tym bardziej nie stresuję się na razie igrzyskami, tylko pracuję. Czy zawsze z bratem dobrze się dogadywaliście, czy jednak były jakieś niesnaski, konflikty? - Teraz nie ma żadnych problemów. Wiem czego chcę od życia. Nie potrzebuję, żeby ktoś stał nade mną z batem ciągle. Z Tomkiem świetnie się dogadujemy. Kiedyś były małe zgrzyty, gdy miałem różne głupie pomysły: zmiana koloru włosów na jakiś dziwny, czy kolczyk w uchu. Każdy przechodził swój okres buntowniczy, ale mnie to wszystko szybko przeszło. Efekty są takie, że doszedłem do takiego poziomu jak obecnie i już nie myślę o farbowaniu włosów. Autor: Patryk Serwański