Anita Włodarczyk w trzech ostatnich startach w igrzyskach olimpijskich zdobywała złoty medal, choć ten pierwszy - wywalczony w 2012 roku - otrzymała dopiero po kilku latach. Teraz 38-latka szykuje się do swojego piątego startu olimpijskiego i - choć poprzedni sezon napawał optymizmem - zamierza walczyć o najwyższe cele. Zanim jednak przyjdzie czas na walkę w Paryżu, Włodarczyk czekały mistrzostwa Europy w Rzymie. Gdzie także liczyliśmy na walkę o medale. Malwina Kopron się rozkręcała W eliminacjach oglądaliśmy trzy Polki: Malwinę Kopron, Anitę Włodarczyk i Katarzynę Furmanek. Pierwsza z nich zaprezentowała się już w pierwszej grupie. Aby awansować do finału należało przekroczyć minimum kwalifikacyjne, które w Rzymie wynosiło 71,50 m, lub znaleźć się w czołowej "12" kwalifikacji. Kopron zaczęła od 67,56 m, by w drugiej próbie rzucić 68,59 m. Polka się rozkręcała i w swoim ostatnim rzucie osiągnęła 69,13 m, co było trzecim wynikiem w pierwszej grupie. Nasza młociarka musiała zatem czekać na rozstrzygnięcia w drugiej grupie. Jedyną zawodniczką, która osiągnęła minimum, była Katrine Jacobsen z Danii, zaliczająca w drugiej próbie 72,88 m. Ostatecznie Kopron zajęła w eliminacjach ósme miejsce i awansowała do finału. Anita Włodarczyk w dobrej formie W drugiej grupie do koła weszły Włodarczyk i Furmanek. One miały ten komfort, że wiedziały już, jaki rezultat da awans do finałowej dwunastki. Nasza mistrzyni olimpijska także poprawiała się w każdej ze swoich prób. Zaczęła od 69,18, by potem dwukrotnie rzucić powyżej 71 metrów. Ostatecznie zakończyła eliminacje z wynikiem 71,27, co było czwartym wynikiem w drugiej grupie, a piątym w całych eliminacjach. Minimum osiągnęły Włoszka Sara Fantini (72,28 m) i Rosa Loga z Francji (71,70 m). I to one będą rywalkami Polek w finale. Wszystkich trzech, bo Katarzyna Furmanek w swojej ostatniej próbie uzyskała 68,66 m i zajęła dwunaste, ostatnie dające awans, miejsce w kwalifikacjach. Kolejne igrzyska z medalem? Anita Włodarczyk jest jedną z najbardziej utytułowanych polskich lekkoatletek. Ma na swoim koncie trzy złote medale olimpijskie, cztery tytuły mistrzyni świata i tyle samo tytułów mistrzyni Europy. I nie zamierza się zatrzymywać. "Gdybym miała jechać tylko na zaliczenie igrzysk, to na pewno bym już nie trenowała. Wycieczki mnie nie interesują. Dla mnie zawsze ważny jest cel. Muszę go mieć. Moja mentalność i mój charakter nie pozwoliłby mi jechać na imprezę z myślą, że jadę tylko po to, by zakwalifikować się do finału. Dla mnie zawsze celem jest medal. Muszę mieć zawsze wysoko zawieszoną poprzeczkę. To mnie jeszcze bardziej mobilizuje" - deklarowała w rozmowie z Tomaszem Kalembą z Interii. Trzymamy więc kciuki w Paryżu. Ale najpierw Rzym!