Andrzej Klemba: 2022 rok to niedosyt w lekkiej atletyce? Tylko cztery medale w mistrzostwach świata, a do tego 14 w mistrzostwach Europy. Czy zakończenie karier przez Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego oznacza słabszy moment polskiej lekkiej atletyki? Sebastian Chmara, wiceprezes PZLA: W Eugene niewiele nam zabrakło do kolejnych medali. Czwarty był Damian Czykier czy Adrianna Sułek. Z powodu kontuzji nie pojechała Anita Włodarczyk. Zabrakło na pewno medalu sztafety kobiet, bo od wielu lat nas do tego przyzwyczaiły. Jesteśmy jednak rzeczywiście na progu zmiany pokoleniowej, ale wierzę, że pojawią się nowe nazwiska, których być może jeszcze w tej chwili nie znamy i zapełnią tę lukę. To też jest pewna sinusoida. Rok wcześniej nikt się nie spodziewał, że podczas igrzysk olimpijskich w Tokio zdobędziemy aż dziewięć medali. To był historyczny wynik. Najwięksi optymiści takiego sukcesu się nie spodziewali. Kto pana zaskoczył w 2022 roku? - Kasia Zdziebło i Adrianna Sułek, ale dobrych wyników w siedmioboju to się akurat spodziewałem. To zawodniczka, która jest na tropie medalu olimpijskiego. U niej widać ogromną wolę walki, wiarę w siebie i chęć wygrywania. Stała się zawodniczką poukładaną. Jakieś osiem lat temu jeszcze z trenerem Wieśkiem Czapiewskim widzieliśmy, że to jest wielki talent. Teraz to już dojrzała i świadoma sportsmenka, która ma jasno postawione cele i trzeba tylko trzymać kciuki, by zdrowie dopisywało. A z mężczyzn? Paweł Fajdek. Jak ktoś po raz piąty zdobywa tytuł mistrza świata, to jest to pozytywne zaskoczenie. W 2021 roku medale olimpijskie zdobyli m. in. Dawid Tomalla czy Patryk Dobek? Co się z nimi stało? - Pewnie potrzebowali odpoczynku. Zresztą ich przypadki są podobne. Obaj leczyli kontuzje i mieli problemy z przygotowaniem się do sezonu, ale to nie znaczy, że zniknęli. Dobek to wciąż zawodnik, z którym wiążemy duże nadzieje. Świetnie potrafi biegać i dobrze odnajduje się na zawodach. Jest typem turniejowca. Czekamy jak rozpocznie sezon halowy w nowym roku. Tomala jest mistrzem olimpijskim i jak nie będzie znów miał kłopotów zdrowotnych, to wróci do czołówki światowej. Na kogo jeszcze w tym roku kibice lekkiej atletyki mogą liczyć? - W rzucie młotem na Pawła Fajdka i Wojtka Nowickiego, a do tego pokazała się Ewa Różańska. Jest Malwina Kopron, którą stać na to, by posłać młot za granicę 76 metrów. I oczywiście nie zapominajmy o Anicie Włodarczyk, która już chyba za złodziejami nie będzie ganiać i narażać się na kontuzje. To oczywiście był impuls i szkoda, że przypłaciła to urazem. Ona już trenuje i rzuca, a skoro to robi, to nie po to, by osiągać po 70 metrów. Do kogo może ten rok należeć spośród polskich lekkoatletów? - To będzie trudny rok, bo przedolimpijski. Czasy pandemii, zmiana roku rozgrywania ostatnich igrzysk sprawiły, że trochę to wszytko stanęło na głowie. W tym roku są tylko halowe mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata na otwartym stadionie w Budapeszcie. To będzie trudny sprawdzian dla polskiej kadry. Te nazwiska, które wymieniłem, to nasze nadzieje medalowe. Do tego jeszcze nie wspomniałem o Pii Skrzyszowskiej, której złoty medal mistrzostw Europy na 100 m ppł też był zaskoczeniem. Ona ma jeszcze sporo rezerw technicznych w pokonywaniu płotków i może jeszcze sporo setnych sekund urwać, choć konkurencja jest niemiłosierna. Wierzę też w powrót sztafet. To co pokazały panie na 4x100 metrów i wykorzystanie zawodniczek, które wcześniej nie były brane pod uwagę jak Anię Kiełbasińską czy Pię było majstersztykiem. Liczę też na stabilizację pań na 4x400 metrów. To zawsze był nasz gwóźdź programu. I na przebudzenie panów, bo Kajetan Duszyński czy Dariusz Kowaluk już w igrzyskach pokazali, że potrafią szybko biegać. Zakończony rok nie był dla nich udany, ale wierzę, że jesteśmy w stanie zbudować mocną sztafetę miksową. Są tyczkarze, kulomioci, ale to zależy od wielu czynników. Tyle jest tych nazwisk, że chyba nie możemy powiedzieć, by coś w naszej lekkiej atletyce się kończyło. Sport jest dlatego piękny, że jest nieprzewidywalny. Wszyscy mogą liczyć się w walce o medale, ale jak będzie pech, to nawet nie zakwalifikują się do finałów. Ewa Swoboda pokazała w ubiegłym roku , że należy do czołówki światowej, ale czy dobrego ścisłego topu jest w stanie dobiec? - Sprint to jest chwila, ułamek sekundy. Naprawdę wiele rzeczy musi się złożyć na sukces. Ewa pokazała w hali, że jest bardzo blisko tej światowej czołówki. Potrafiła mierzyć się z Elaine Thompson i innymi gwiazdami. Trochę jeszcze jej brakuje, ale jestem pełen optymizmu. I będzie biegała w finałach największych imprez, a wtedy wszytko może się zdarzyć. Rozmawiał Andrzej Klemba