Niespełna 27-letnia lekkoatletka spełniła swoje jedno z największych sportowych marzeń. Na brąz w Tokio, jak sama przyznaje, pracowała od 12 lat. Tuż po konkursie emocje i wielkie wzruszenie wzięły górę. - To był konkurs pełen emocji. Ja bardzo się cieszę, że powalczyłam o ten medal, że to nie było tak, że po pierwszym rzucie się rozleniwiłam. Byłam cały czas skoncentrowana . W piątej kolejce rzutów osiągnęłam najlepszy rezultat (75.49 - przyp. red). Dla mnie to coś niesamowitego, wykonałam kawał dobrej roboty. Po zawodach spadło ze mnie ogromne ciśnienie i ogromne emocje. Były łzy, nie byłam w stanie ich powstrzymać. To była ogromna euforia - mówi Interii Malwina Kopron. - Do końca nie wiedziałam, czy będę miała ten upragniony medal, ale już w ostatniej kolejce, gdy dziewczyny zaczęły rzucać po siatkach i stało się jasne, że mam brąz, to spojrzałam tylko na trybuny, a tam mój dziadek klaskał (Witold Kopron, trener Malwiny Kopron - przyp red.), Szymon Ziółkowski podniósł ręce do góry, to było coś fantastycznego. Na chwilę dotarło do mnie, co się stało - dodaje. "Byłam świetnie przygotowana do igrzysk" Złoty medal w Tokio wywalczyła Anita Włodarczyk, a po konkursie sportową karierę zakończyła trzecia z Polek, która dostała się do finału, Joanna Fiodorow. Malwina Kopron przed rywalizacją upatrywana była przez ekspertów jako ta, która może namieszać i stanąć na podium, ale nie dawano jej na to większych szans. - Anita Włodarczyk tego dnia nie była do pokonania. Ja jednak wierzę w siebie. Wiem, że stać mnie na rzucanie w granicach nawet 77 metrów. Gdy przygotowywałam się do igrzysk już tam na miejscu w Japonii, to na jednym z treningów rzuciłam właśnie 77 metrów, co tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, że byłam świetnie przygotowana do igrzysk. Wszystko świetnie się skończyło, bo wiadomo, że na igrzyskach dochodzą jeszcze ogromne emocje. - Świetnie, że z Tokio przywieźliśmy cztery medale w rzucie młotem. Nasza siła tkwi w technice. Sama siła nie wystarczy do tego, żeby osiągać dobre wyniki. To nie jest tak, że jak się ma siłę, to się rzuca daleko. To jest konkurencja naprawdę bardzo techniczna, trzeba robić wszystko bardzo dokładnie. Ramiona muszą być rozluźnione, trzeba mocno pracować nogami. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że każdy z medalistów ma innego trenera i to jest coś genialnego. Myślę, że mamy przez nich przygotowywany świetny cykl treningowy - twierdzi zawodniczka AZS-u UMCS Lublin. "Miałam wokół siebie świetnych ludzi" Urodzona w Puławach zawodniczka przeszła w ostatnich dwóch latach trudną drogę do tego, aby najpierw zbudować bardzo dobrą formę a potem wywalczyć olimpijski medal. Zmagała się m.in. z licznymi problemami zdrowotnymi. - Droga po ten medal była trudna. Wiadomo, że sport wiąże się z kontuzjami, a ja miałam dużo problemów zdrowotnych, zwłaszcza w ubiegłym roku. W tym miałam problem z kolanami, ale wokół siebie miałam świetnych ludzi. Mimo że to jest sport indywidualny, to mój sukces ma wielu ojców a nawet dziadków (śmiech). Było ciężko a nawet bardzo ciężko. Dwanaście lat pracowałam na ten sukces - mówi z dumą w głosie brązowa medalistka igrzysk. W pierwszym tygodniu po powrocie z igrzysk Malwina Kopron miała szereg obowiązków pozasportowych. Spotykała się m.in. z przedstawicielami klubu, władzami samorządowymi oraz ze sponsorami. - Ale w tym roku chcę jeszcze wystartować dwa razy. 3 września na Drużynowych Mistrzostwach Polski w Lublinie, a dwa dni później na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie. Nie leżę, nie odpoczywam, tylko trenuję, żeby na tych zawodach zaprezentować się dobrze - zakończyła Polka. Z Malwiną Kopron rozmawiał Zbigniew Czyż Taniec z gwiazdami: Iza Małysz komentuje ślub swojej córki Karoliny Małysz: Zyskuję syna - pomponik.pl