Tegoroczna Diamentowa Liga składała się z 14 jednodniowych mityngów, a zwieńczeniem całego cyklu był dwudniowy finał w połowie września w Brukseli. Memoriał Kamili Skolimowskiej nie był ani pierwszym już po paryskich igrzyskach, zarazem nie był też ostatnim przed finałem w Belgii. A jednak to on okazał się tym najlepszym w całym cyklu. Ba, nawet w całej historii jednodniowych zawodów lekkoatletycznych. W Chorzowie dopisało bowiem wszystko. Pogoda, choć może dla niektórych zawodników mogło być za ciepło, to jednak zgoła odmienna od deszczowej aury w Zurychu czy później w Brukseli. No i zachęcająca do przyjścia na stadion, z czego skorzystało grubo ponad 40 tys. osób. Dopisała też warstwa sportowa, o co zadbali sami organizatorzy z Marcinem Rosengartenem na czele. Zabiegi o to, by do Polski przylecieli najlepsi na świecie, by tak skonstruowali swój kalendarz, zaczynają się bowiem wiele miesięcy wcześniej. W Chorzowie zaś pojawiła się spora liczba mistrzów i medalistów olimpijskich, którzy udowodnili, że są w wybitnej formie. W efekcie Memoriał Kamili Skolimowskiej, po zastosowaniu wszystkich przeliczników, zebrał 97178 punktów - najwięcej w historii zawodów jednodniowych. A z tych dwudniowych lepszy był tylko zeszłoroczny finał DL w Eugene, gdzie też padły rekordy świata. Dwa rekordy świata w Chorzowie, ale i kilkanaście znakomitych rezultatów. Ratyfikacja następuje po czasie A skoro o rekordach mowa, to dwa kolejne zapisały się w historii tego sportu właśnie w Chorzowie. Armand Duplantis skoczył o tyczce 6.26 m, po raz trzeci w 2024 roku pobił więc rekord świata. On kończył zmagania w Chorzowie, jako ostatni został na placu boju. Do swojego poprzedniego najlepszego osiągnięcia, z olimpijskiego finału, dołożył jeden centymetr. Chwilę wcześniej najlepszy wynik w historii lekkiej atletyki uzyskał z kolei na dystansie 3000 metrów Norweg Jakob Ingebrigtsen, mistrz olimpijski na 5000 m i medalista na 1500 m. W jego przypadku skok był znacznie większy - poprzedni rekord Kenijczyka Daniela Komena sprzed 28 lat poprawił o ponad trzy sekundy. I choć to nie jest dystans olimpijski, to jednak biegacze dość często rywalizują na nim w różnego rodzaju mityngach. Obecny rekord Ingebrigtsena to 7:17.55. Do tego tygodnia te wyniki, podobnie jak kilka innych, nosiły status... nieoficjalnych. Aby były oficjalnymi, muszą bowiem zostać ratyfikowane przez specjalny panel World Athletics, co dzieje się kilka razy w roku. Sprawdzane są więc warunki rywalizacji, odpowiednia liczba sportowców w konkurencji, musi być przeprowadzone badanie antydopingowe sportowca. W przeciwnym wypadku rezultat nie zostanie bowiem uznany za rekordowy, choć pozostanie najlepszym danego zawodnika. Trzy rekordy świata z Polski już oficjalne. A czwarty - podopiecznego polskiego trenera I to się stało właśnie teraz - światowa organizacja uznała, że rezultaty Duplantisa, Ingebrigtsena, ale także rekord świata Australijki Jessiki Hull na 2000 metrów z lipcowej Diamentowej Ligi w Monaco, mogą być już oficjalnie uznane. Spełniły wszystkie regulaminowe wymogi, poinformowano o tym w specjalnym komunikacie. Dodatkowo, World Athletics ratyfikowała też pięć rekordów świata juniorek i juniorów (U-20), w tym m.in. Chinki Ziyi Yan z kwietnia, gdy miała jeszcze 15 lat. Oszczepem rzuciła wtedy w Hangzhou 64.28 m, ale... teraz rekord życiowy ma już lepszy - to 64.41 m uzyskane niedawno w Quzhou. Zarazem daje jej dziewiątą lokatę na tegorocznej liście seniorek. Wśród ratyfikowanych rekordów świata juniorów jest też 2:14.37 Holendra Nielsa Larosa uzyskane w lipcu w Hengelo w biegu na 1000 m (jego trenerem jest Tomasz Lewandowski), ale także 3:34.83 Biniama Mehary'ego z Etiopii w biegu na 1500 m w hali. A to z kolei wynik z mityngu w Toruniu sprzed ośmiu miesięcy.