Czołowy przed laty w kraju chodziarz, dwukrotny uczestnik igrzysk w Sydney i Atenach, po zakończeniu kariery energicznie zajął się popularyzacją biegania w swym rodzinnym Wałbrzychu. Jak podkreślił, ma z tego ogromną satysfakcję. - Jeszcze nie tak dawno nielicznie truchtające osoby wstydliwie przemykały się po alejkach. Dziś to się bardzo zmieniło. Jestem dumny, że razem z ludźmi, którzy realizują szczytne hasła, a nie tylko je głoszą, zaraziliśmy mieszkańców pasją biegania. Myślę tu przede wszystkim o prezydencie Wałbrzycha Romanie Szełemeju, inicjatorze akcji - powiedział Magdziarczyk. Stanisław Grędziński, olimpijczyk z Meksyku, dwukrotny mistrz Europy z Budapesztu (1966) na 400 m i w sztafecie 4x400 m podkreślił: "Prezydent Szełemej jest z wykształcenia kardiologiem, który ma szczególne prawo do wypowiadania się na temat korzyści zdrowotnych wynikających z biegania. Z kolei Magdziarczyk to olimpijczyk, którego osiągnięcia i osobowość działają jak magnes". Prezes lekkoatletów Górnika Wałbrzych do grona osób zasłużonych dla akcji zaliczył też Mariusza Gawlika, dyrektora miejscowego Ośrodka Sportu i Rekreacji. "Każdemu środowisku życzę takich propagatorów fizycznej aktywności" - dodał Grędziński. Magdziarczyk mówiąc o początkach akcji przypomniał, że najpierw były sobotnie spotkania pod hasłem "Biegaj z prezydentem". - Zaobserwowaliśmy efekt śniegowej kuli. Gdy rozpoczynałem zajęcia przychodziło kilka osób. Dziś grupa liczy ponad 50. Na początku były kłopoty z pokonaniem nawet 2 km, a już po roku niektórzy zasmakowali maraton i pokonali 42 km 195 m w czasie ok. 4 godz. Progresja wyników jest widoczna, ale często słyszę, że biegają nie dla statystyk a dlatego, że sprawia im to radość - zaznaczył czołowy przed laty chodziarz. W jego grupie dominują osoby w wieku 25-40 lat, ale są też 60- i 70-latkowie. Najmłodsza jest 15-latka, której w zajęciach towarzyszy ojciec. - Nikogo do niczego nie trzeba zachęcać. Bieganie, oprócz tego, że dzięki niemu fizycznie te osoby czują się lepiej, pomogło im uwierzyć w siebie. Wzrosła ich samoocena, odrywają się dzięki niemu od często przykrej codzienności - dodał były lekkoatletka Górnika. W mieście widoczna jest nie tylko grupa Magdziarczyka. Na stadionie w dzielnicy Piaskowa Góra, w środy o godz. 18 zbiera się Grupa Biegowa Wałbrzych, składająca się w większości z amatorów, poza tym działa Wałbrzyski Klub Biegacza Podzamcze-Zamek Książ. Na jogging postawiło też Stowarzyszenie Rekreacyjno-Sportowe Dęby. Magdziarczyk nie traci kontaktu ze swoją konkurencją i bacznie obserwuje starty chodziarzy. "Grzegorz Sudoł miał w Moskwie realne szanse na jeden z medali. Powinien stanąć na podium w przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Teraz minima na największe imprezy osiąga 5-6 zawodników. Za moich czasów było o nie znacznie trudniej. W ostatnich latach mocno poszły do przodu metody treningowe. Są one w większym stopniu niż dawniej oparte na zdobyczach nauki" - wspomniał. Jego zdaniem chodzi np. o badanie we krwi zawartości kwasu mlekowego, do czego zachęcał Robert Korzeniowski. Spore osiągnięcia - jak podkreślił - mają w tej dziedzinie Akademie Wychowania Fizycznego w Katowicach i Krakowie. Magdziarczyk jest zwolennikiem zasady, że trener powinien imponować swoich wychowankom nie tylko dawniejszymi sukcesami. Dlatego co pewien czas bierze udział w zawodach. - Ostatnio startowałem w triathlonie w Gdyni. Zająłem 122. miejsce na 1500 zawodników, chyba niezłe... - pochwalił się olimpijczyk, który trenuje także kolarzy wałbrzyskiej Jamy. Roman Magdziarczyk startując na 50 km zajął w igrzyskach w Sydney ósme miejsce, a w Atenach szóste. W mistrzostwach świata był ósmy w Paryżu (2003) i siódmy w Helsinkach (2005).