Jeżeli mielibyśmy zrobić listę najlepszych lekkoatletów świata, to bez wątpienia na szczycie zestawienia znalazłby się Armand Duplantis. Szwed z sezonu na sezon robi coraz większą furorę i nie zadowala się samymi zwycięstwami. Skandynaw upodobał sobie przede wszystkim bicie rekordów globu. Ostatni spektakularny wynik osiągnął w naszym kraju, podczas memoriału Kamili Skolimowskiej na Stadionie Śląskim w Chorzowie. 24-latek już zresztą zapowiedział powrót i w 2025 kibice ponownie powinni zobaczyć go w słynnym "Kotle Czarownic". Popisami lekkoatlety zachwyceni są nie tylko kibice. Podziwu nie ukrywają także jego rywale, w tym między innymi Piotr Lisek. Nasz rodak walczy o powrót do ścisłej czołówki, w której znajdował się, zanim Armand Duplantis objawił się światu. 32-latek udzielił niedawno wywiadu Polskiej Agencji Prasowej. Ujawnił w nim między innymi kulisy pierwszego spotkania na szczycie z obecnym rekordzistą świata. "Pamiętam mityngi, gdy wygrywałem z Armandem. On wtedy był wschodzącą gwiazdą z wielkim potencjałem. Wtedy razem się śmialiśmy. Do dziś bardzo się lubimy, choć w tamtym okresie nasza relacja była zupełnie inna. Już wtedy wiedziałem, że będzie skakał wysoko, ale chyba nikt się nie spodziewał, że tyle osiągnie. W Dausze czuć było jego oddech na naszych plecach i tyczkach, jednak nikt nie przewidywał, że będzie skakał tak wysoko" - wspomniał sportowiec. Piotr Lisek powoli wraca do gry. Tam kibice zobaczą go w zimie Na tym nie skończył się temat Szweda. Piotr Lisek nie miał również problemu ze wskazaniem największych atutów skandynawskiego rywala. "Jestem trochę wolniejszy z racji swoich gabarytów i fizyczności. Myślę, że w maksymalnym treningu złamałbym 11 sekund. Niewątpliwie szybkość jest jego głównym atutem, ale to nie wszystko. On potrafi odpowiednio włożyć tyczkę do dołka i przekazać energię szybkiego rozbiegu w tyczkę, która później wynosi go na niebotyczną wysokość" - dodał. Niebawem obaj panowie wrócą do rywalizacji. Na razie korzystają z zasłużonej przerwy. Kolejne starty majaczą już jednak na horyzoncie. Piotr Lisek zimą chce pokazać się kibicom między innymi w Łodzi oraz Toruniu. "Myślę, że grudzień i styczeń spędzę w Spale. Już od paru lat dobrze się nam tam trenuje. Mamy wszystko pod ręką. Jesteśmy na polskiej, ukochanej ziemi i możemy się tam optymalnie przygotować do startów w hali" - zakończył 32-latek.