Oprócz Liska ukarane zostały także dwie influencerki ze świata fitness (Katarzyna Dziurska i Katarzyna Oleśkiewicz-Szuba), które również otrzymały kary pieniężne. Najboleśniej odczuła to marka Olimp, sponsorująca całą trójkę, bo postępowanie UOKiK wykazało, że przez pewien czas stosowała ona niejasne praktyki, w których miała pomagać swoim klientom w omijaniu przepisów dotyczących oznaczeń reklam publikowanych w mediach społecznościowych. Wobec tego firma jest zobowiązana do zapłacenia ponad 5 milionów złotych. Polska gwiazda zupełnie się rozkleiła. Emocje wzięły górę. Decyzja podjęta Piotr Lisek nie ucieka od winy. Komentuje karę od UOKiK Głównym powodem kary dla Liska i dwóch influencerek było stwierdzenie przez UOKiK, że ich posty obejmujące lokowania produktów firmy nie zawierały bezpośredniej sugestii informującej ich obserwujących, że mają do czynienia z reklamą, a nie prywatną opinią dotyczącą oceny produktu. Urząd od kilkunastu miesięcy surowo przestrzega tych zasad, o czym przekonało się już wielu internetowych influencerów. Sam Lisek w całej sytuacji pokazał klasę i nie szukał wymówek przed przyjęciem kary, chociaż przyznał, że nie zdawał sobie sprawy, że robi cokolwiek złego. Ewa Swoboda robi furorę po MŚ. Zaczęli ją nawet porównywać do Piotra Żyły W dalszej części rozmowy przyznał także, że jego zdaniem UOKiK wykonuje potrzebną pracę, a on sam jako sportowiec musi jeszcze nieco dostosować się do specyficznego świata influencerów. Dodał także, że sam zareagował na karę i podjął współpracę z urzędem, dzięki czemu kara była ostatecznie nieco łagodniejsza. "Zareagowałem od razu po napomnieniu przez UOKiK. Ustosunkowałem się, zmieniłem oznaczenia w postach. Zostałem poinformowany, że kara mogła być wyższa, ale byłem otwarty na współpracę i to zaprocentowało na moją korzyść" - dodał. Lisek to niedawny finalista konkursu skoku o tyczce z lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie. W finałowej rywalizacji pokonał poprzeczkę zawieszoną na 5,75m, co dało mu ostatecznie 9. miejsce.