Lisek niemal na szczycie w Madrycie. 15 punktów dla Polski, co za konkurs!
Rywalizacja tyczkarzy na Plaza de Oriente, placu przed Pałacem Królewskim w Madrycie, kończyła zmagania w pierwszym dniu drużynowych mistrzostw Europy w lekkiej atletyce. I w przeciwieństwie do zmagań pań, tu mogliśmy liczyć na solidny dorobek punktowy, za sprawą Piotr Liska. Nasz pięciokrotny medalista mistrzostw świata zebrał owacje już podczas prezentacji, swoim zwyczajem wykonał bowiem salto. A później był o włos od najlepszego wyniku w 2025 roku. Zajął drugie miejsce.

Trzeba przyznać Hiszpanom, że organizację drużynowych mistrzostw Europy starali się przygotować z przytupem. Zmagania do mającym zieloną bieżnię stadionie Vallehermoso rozpoczną się dopiero w piątek, ale rywalizacja tym razem została podzielona nie na trzy dni, ale aż na cztery.
I już w czwartek do boju ruszyły najpierw tyczkarki, a później tyczkarze. W miejscu wyjątkowym - dwie skocznie zamontowano bowiem tuż przed Pałacem Królewskim w Madrycie - na Plaza de Oriente. Było więc grubo ponad 30 stopni Celsjusza, piękna pogoda i sporo widzów.
W tych warunkach rywalizację pań wygrała Czeszka Amálie Švábíková (4.65 m), zapewniając swojemu krajowi 16 punktów. Zofia Gaborska skoczyła 4.30 m, zaledwie o 1 cm mniej niż jej rekord życiowy. A tyle samo co halowa mistrzyni świata z Nankinu Marie-Julie Bonnin.
Później zaś o punkty walczyli panowie. Wśród nich Piotr Lisek - mający w tym roku szósty wynik w stawce. I ledwie konkurs się rozpoczął, a już doszło do wielkich sensacji.
Drużynowe mistrzostwa Europy. Piotr Lisek zachwycał kibiców w Madrycie. Najpierw podczas prezentacji, później podczas rywalizacji
Zdecydowanym faworytem do wygrania zmagań był oczywiście Emanuil Karalis, Grek jest podopiecznym polskiego trenera Marcina Szczepańskiego. Dwa dni temu w Ostrawie skoczył 5.92 m, przegrał tylko z niesamowitym Armandem Duplantisem, którego w Madrycie zabrakło.

Karalis pojawił się na prezentacji, ale później... nie oddał żadnego skoku. Poczuł ból pleców podczas rozgrzewki, uznał, że nie będzie ryzykować. To jednak oznaczało, że zawodnik mający w tym roku już pięć skoków na 6 metrów i wyżej (nawet na 6.05) nie zdobędzie nawet jednego punktu dla swojego kraju.
A później w jego ślady poszedł Niemiec Torben Blech (5.80 m w tym roku). On podjął się próby ataku na 5.45 m, ale trzy razy strącił poprzeczkę.
Lisek tymczasem pokonał tę wysokość bez problemu. Zachwycił kibiców już podczas prezentacji, wykonał salto podchodząc na swoje miejsce. Zebrał brawa.
W grze zostało więc trzech faworytów: Francuz Thibaut Collet, Holender Menno Vloon i Polak. Vloon miał już jedno strącenie na 5.45 m, ale zasady w Madrycie są inne niż zwykle. Tu można mieć dwa nieudane skoki na jednej wysokości, ale tylko cztery w całym konkursie.
Lisek pomylił się zaś na 5.60 m, podobnie jak zaraz po nim Collet. Za drugim razem Polakowi już ta sztuka się jednak udała, jako pierwszemu w konkursie. Collet powtórzył jego wyczyn, a Vloon zrezygnował z atakowania tej wysokości.
Ważna okazała się więc wysokość 5.70 m. Jako pierwszy skakał Polak - to była znakomita próba, objął prowadzenie. Collet się pomylił, za to po nim rekord życiowy pobił Czech Matej Šcerba. 5.70 zaliczył też od razu Vloon - znalazł się ex aequo z Liskiem na pierwszej pozycji.
Sensacyjne rekordy w grupie B, skoczyli tyle co Lisek. Polak był o włos od rekordu sezonu
Kolejną wysokością było 5.80 m - Lisek w 2025 roku jeszcze tyle nie skoczył, ani w hali, ani na powietrzu. Od końca maja oddał aż 21 skoków na 5.82 m - to bowiem minimum na mistrzostwa świata. I się nie udało. Dziś musiał najpierw 5.80 m, za pierwszym razem był dość blisko, poprzeczka jednak spadła. Za moment swoją ostatnią próbę zmarnował Collet, później Šcerba, choć Czech był blisko kolejnego rekordu życiowego. A na końcu - Vloon.

Lisek znów był blisko w drugiej próbie, nie udało się. - Za długo Piotr czeka z założeniem tyczki, musi przyspieszyć ostatnią fazę - komentował w TVP Sport Sebastian Chmara, dziś prezes PZLA, a kiedyś wybitny wieloboista.
W drugiej sensacyjne 5.70 m zaliczył zaś Węgier Márton Böndör, który do Madrytu przyleciał z rekordem życiowym 5.45 m, ustanowionym zaledwie miesiąc temu. A po nim to samo zrobił Ukrainiec Ołeksandr Onufrijew.
Vloon zaś skoczył 5.80 m - objął prowadzenie w konkursie. Polak był już właściwie po drugiej stronie w swojej ostatniej szansie - poprzeczka spadła.
Lisek zagwarantował sobie drugie miejsce w grupie A, ale... w grze pozostało jeszcze trzech zawodników w grupie B. Böndör miał na 5.80 m dwie próby, a Fin Urho Kujanpää i Onufrijew - po jednej. Żadnemu z nich to się nie udało, Polak zajął więc drugie miejsce w konkursie. I zapewnił Polsce aż 15 punktów.
Vloon z kolei atakował sześć metrów, nieskutecznie.
Po dwóch konkurencjach Polska ma 19,5 pkt - daje to ósme miejsce.
Klasyfikacja DME po pierwszym dniu (2 konkurencje z 37 konkurencji)
- 1. Czechy (29,5 pkt)
- 2. Holandia (26,5 pkt)
- 2. Ukraina (26,5 pkt)
- 4. Węgry (22,5 pkt)
- 5. Szwajcaria (20 pkt)
- 5. Włochy (20 pkt)
- 5. Wielka Brytania (20 pkt)
- 8. Polska (19,5 pkt)
- 9. Hiszpania (17 pkt)
- 10. Finlandia (16 pkt)
- 11. Francja (13,5 pkt)
- 12. Szwecja (11,5 pkt)
- 13. Grecja (10,5 pkt)
- 14. Litwa (8 pkt)
- 15. Portugalia (5 pkt)
- 16. Niemcy (2 pkt)

