Kadra wróciła właśnie ze zgrupowania w Zakopanem. Teraz czeka 400-metrówki tygodniowa przerwa i w poniedziałek spotykają się we Władysławowie. W tamtejszym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich spędzą dwa tygodnie, by potem jeszcze przenieść się do Spały. W związku z pandemią koronawirusa Matusiński, który na co dzień jest też trenerem klubowym m.in. mistrzyni Europy Justyny Święty-Ersetic, musiał zrobić sporo modyfikacji w planach. - Trzeba było się dostosować do zaistniałej sytuacji, ale u żadnej z dziewczyn nie widziałem problemu z motywacją. Każda z nich wie, po co trenuje i zdaje sobie sprawę z tego, że nie można sobie zrobić roku przerwy bez treningów, czy odpuścić. One myślą o igrzyskach w przyszłym roku i żeby tam dobrze wystartować, trzeba się przygotować w tym sezonie - podkreślił szkoleniowiec. Matusiński nie martwi się o sezon. Uważa, że polscy lekkoatleci są i tak w bardzo dobrej sytuacji, bo w kraju będzie sporo mityngów. A akurat poziom na 400 m kobiet jest na tyle wysoki, że będzie się z kim ścigać. - Justyna jako jedyna Polka wystąpi w Diamentowej Lidze w Monako, ale będzie to chyba jedyny zagraniczny mityng - powiedział. On sam robi teraz wszystko, by się odpowiednio przygotować do rywalizacji za rok w Tokio. Ten sezon jest trudny dla lekkoatletów, bo nie mają żadnej imprezy docelowej, a najważniejszymi zawodami będą mistrzostwa Polski we Włocławku, zaplanowane na ostatni weekend sierpnia. - Warunki do treningu mamy bardzo dobre i staram się w przyszłość patrzeć z optymizmem. W swojej grupie treningowej wykorzystałem ten rok na zrobienie eksperymentów. Było ich sporo, mamy teraz materiał do analizy, który pozwoli mi też ustalić przygotowania do igrzysk - zaznaczył. Matusiński postawił w tym roku na badania naukowe. Na uczelni AZS AWF Katowice wraz z fizjologami profesorem Adamem Zającem oraz Arturem Gołasiem skorzystali z jedynej w Polsce maszyny Sprint 1080, na której na co dzień trenują Amerykanie. - Próbowaliśmy na niej przełamywać barierę szybkości - powiedział tajemniczo. Maszyna ta to rolka, po której się biega i jest podłączona do komputera. Jak tłumaczył trener można dobierać kilogramy i wtedy biega się z oporem lub odwrotnie - te kilogramy zabierać i wówczas próbować przełamywać własne granice szybkościowe. - Maszyna bada czas uzyskania i utrzymania mocy, siłę, szybkość. Pokazuje także dysproporcje między kończynami. Można wiele wniosków z tego wyciągnąć. Chłopaki z grupy klubowej zrobili bardzo duży postęp, a teraz jesteśmy ciekawi, jak się to przełoży na dziewczyny - przyznał. To nie była jedyna nowość w treningu. Matusiński chciał, by Święty-Ersetic odpoczęła psychicznie od bodźców, które są sprawdzone. - To dla mnie będzie też ciekawy sezon, bo nie za bardzo wiem, na co mogę liczyć i jak organizm Justyny zachowa się na całkowicie inne treningi, bodźce. To jednak ma mi pomóc w znalezieniu odpowiedniej ścieżki za rok - podkreślił. Na razie trudno wyrokować, jak mogą wyglądać już bezpośrednie przygotowania do igrzysk. Matusiński bierze pod uwagę sytuację, w której nie będzie możliwości wyjazdu na zgrupowania zagraniczne. - To właśnie dlatego już teraz przetestowaliśmy nowy układ - zamiast RPA było Zakopane. Tam dziewczyny korzystały z pokoi hipoksyjnych. Justyna, Gosia Hołub-Kowalik, Karolina Łazowska, Ola Gaworska przeszły badania przed wejściem, w trakcie i po. Będziemy mieć zatem odpowiedź organizmu, czy reaguje na takie oddziaływania, czy nie. To da nam pełen obraz - powiedział. Trener nie chce jednak obiecywać w tym roku rekordów życiowych. Tym bardziej, że kadrowiczki mają je już mocno wyśrubowane, a nie ma imprezy docelowej. - Nawet, jeśli wykonało się bardzo dobry trening. Do biegania takich wyników potrzebna jest walka o medale i sięganie po rezerwy. Teraz pytanie, na ile Justyna będzie potrafiła zmobilizować się psychicznie, żeby sprzedać to, co wypracowała - zakończył.mar/ co/