Od dziecka chciał być sprawozdawcą sportowym. W młodości uprawiał lekką atletykę, był biegaczem średniodystansowym. Dwukrotnie zdobył tytuł mistrza Polski w biegach sztafetowych w barwach Sparty Warszawa. Już jako student pisał artykuły do prasy. Po ukończeniu studiów (ekonomia na SGPiS, dziś SGH) wystartował w konkursie na prezentera telewizyjnego. Wraz z nim do następnego etapu przeszedł Wiesław Johann, prawnik, obecnie wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, który później zrezygnował z kariery dziennikarza sportowego. Wspólnie komentowali popularny wówczas Memoriał Kusocińskiego. Hopfer szybko zdobył uznanie. Uśmiechem, uczynnością i pracowitością rozbudzał wokół siebie wielką sympatię. Od razu polubili go widzowie. Był naturalny, autentyczny, fachowy, dociekliwy. Miał ogromną wiedzę. Imponował pamięcią. Na wizji mówił bez kartki. Gdy szara eminencja telewizji czasów Edwarda Gierka, Marcin Szczepański, kazał mu korzystać z kartki, Hopfer trzymał ostentacyjnie przed sobą ten świstek papieru. Potem go pokazał przewodniczącemu TVP. Była czysta. Podobno od tej pory Szczepański znienawidził dziennikarza. Zjadała go trema, ale stał się idolem Co zaskakujące, Hopfera cechowała wrodzona nieśmiałość, przez całe życie walczył ze stresem na wizji. "Trema, paraliżująca trema. Zamiast siedzieć w studiu, pragnąłem ukryć się gdziekolwiek indziej - wspominał w jednym z wywiadów swój pierwszy występ przed kamerą w 1969 roku. Później był nie do zastąpienia. Nikt nie wiedział, jaki wysiłek jest potrzebny do tak sprawnego prowadzenia programów. Stał się idolem, Polacy go pokochali. Jego kolega, który później współtworzył z nim Maraton Pokoju, Józef Węgrzyn, opowiadał, że po mistrzostwach świata w 1974 roku "ludzie gratulowali mu w listach tak jakby to Hopfer odniósł zwycięstwo, a nie piłkarze". Widzowie kładli na wycieraczce domu dziennikarza bukiety kwiatów. Nie mógł się opędzić od fanów na ulicach. W 1974 roku otrzymał "Złoty Ekran" dla telewizyjnej osobowości roku. To odpowiednik współczesnej "Telekamery". - Ekran uskrzydla Tomka - wspominał Mariusz Walter, współtwórca stacji TVN, a kiedyś pomysłodawca Studio 2.