- Rzucam już od pewnego czasu, ale teraz dopiero wchodzę na mocniejszą siłownię. Ze startami nie będę się spieszyć. Jeśli będę w stanie rzucać regularnie na treningach po 62-63 metry, to wtedy chciałbym pojawić się na zawodach. Ale może skończy się tylko na sprawdzianach treningowych - powiedział rekordzista Polski w rzucie dyskiem. Małachowski cieszy się, że bólu nie odczuwa, ale to nie oznacza, że może już w pełni obciążać nogę. - W niektórych sytuacjach boję się użyć operowanej nogi. Nie czuję się pewnie, nie mam pewności siebie, ale na to potrzeba czasu. Czasami jest tak, że jestem w stanie zrobić cały trening, a czasami połowę. W tej chwili nie ma powodu, żeby się spieszyć, bo impreza docelowa jest za rok, więc nie muszę ryzykować - zaznaczył. On sam uważa, że największym błędem młodych sportowców jest właśnie chęć nadrobienia straconego czasu. - Nie ma czegoś takiego w sporcie. Jeśli ktoś będzie chciał robić więcej i wszystko na raz to w pewnym momencie dojdzie do kolejnych kontuzji. Trzeba po prostu zaakceptować, że doszło do kontuzji, potrzebna była operacja i należy podejść spokojnie do realizacji planów - powiedział dwukrotny mistrz Europy (2010, 2016). Małachowski jest też pod wrażeniem wyniku swojego kolegi z grupy treningowej Roberta Urbanka. Brązowy medalista mistrzostw świata sprzed pięciu lat uzyskał w swoim pierwszym tegorocznym starcie wynik 65,99 - najlepszy jego rezultat od trzech lat. - To jest świetny wynik. W trakcie pandemii stworzył sobie warunki do treningów w domu, podszedł do tego poważnie i teraz fajnie to wygląda. W ruchach jest pewny, nie robi takich błędów technicznych, a to może przynieść bardzo dobre rezultaty - ocenił mistrz świata z 2015. On sam oprócz treningów i rehabilitacji podjął się nauki nowego zawodu. Poszedł na kurs menedżera. - Zostałem do tego poniekąd zmuszony, bo dostałem taki prezent na urodziny od własnego menedżera Marcina Rosengartena. Przez pięć dni chodziłem na zajęcia od 9 do 15. Miałem się dowiedzieć na czym polega zarządzanie zespołem. To jedyny kurs jaki w życiu skończyłem i powiem szczerze, że.... to było dla mnie duże wyzwanie. Musiałem odgrywać scenki, słuchać wykładów, uczestniczyć w ćwiczeniach. Po pierwszym dniu myślałem, że włożę głowę do studni z zimną wodą, bo wydawało mi się, że mi pęknie - opowiadał Małachowski. mar/ co/