Do niebezpiecznej sytuacji doszło przy pierwszej próbie pokonania wysokości 5,82 m. Wojciechowski już zaczynał układać swoje ciało do wzbijania się w górę, gdy w jednej chwili tyczka, wygięciem przypominająca napiętą cięciwę, "strzeliła", z dużą siłą odrzucając twarde i ostre kawałki na boki. Nasz zawodnik miał podwójne szczęście. Nie dość, że fragment tyczki bezpośrednio, niczym pocisk, nie ugodził się w ciało, to spadając zdołał wylądować na skraju materaca. Niewiele zabrakło, na co sportowiec już nie miałby wpływu, a z kilkudziesięciu centymetrów plecami runąłby na twarde podłoże. Dlatego nie dziwi, że były mistrz świata odetchnął z ulgą, a uraz jednego palca w zasadzie zbagatelizował, czemu dał wyraz wpisem w mediach społecznościowych. "Kciuk w górę, choć mój dziś trochę ucierpiał... Na zakończenie sezonu na Wojskowych Igrzyskach sięgnąłem po złoto. Wynik 5,60 może nie jest szaleństwem, ale jak na ten okres i tak długi sezon jest dobrze" - napisał Wojciechowski na Facebooku. 30-letni bydgoszczan do zwycięstwa faktycznie nie potrzebował imponującej wysokości, ale to nie jego wina, że złoty medal w Wuhan zapewniło mu 5,60 m. Poprzeczkę na tej wysokości przeskoczył w drugiej próbie, a rywalizację w igrzyskach rozpoczął od pułapu 5,30 m. Niedawno, podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Katarze, Wojciechowski musiał przełknąć gorzką pigułkę. Z wielkim rozczarowaniem przyjął fakt, że nie zaliczył 5,75 m i nawet nie awansował do finału. Art