Dopiero piąta edycja tej mającej krótką tradycję widowiskowej imprezy lekkoatletycznej zakończyła się dużym sukcesem reprezentacji Polski. "Biało-Czerwoni" na legendarnym stadionie zdobyli pięć medali, w tym dwa złote i trzy srebrne, zwyciężając w klasyfikacji medalowej, przed Włoszkami i Niemkami. Oczywiście trzeba pamiętać, że do Polski, przede wszystkim w związku z sytuacją wokół koronawirusa, nie przyleciało wiele gwiazd, a zabrakło m.in. reprezentacji Stanów Zjednoczonych i Jamajki.Przy tym wszystkim również nasza kadra musiała sobie radzić bez kilku czołowych lekkoatletek, na przykład kobieca 4x400 m, a mimo to panie w wielkim stylu wyszarpały srebrny medal.Czy biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, każdy z tych medali był do przewidzenia? - Na ten czas można się cieszyć, bo w kontekście przygotowań do igrzysk olimpijskich oraz drużynowych mistrzostw Europy mamy generalny sprawdzian. Medale cieszą. Zawsze trzeba mieć świadomość, że przystępując do rywalizacji sto procent celów nie udaje się zrealizować - dzielił się swoimi wrażeniami z dziennikarzami Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy w PZLA. Krzysztof Kęcki: Nie chciałbym kogoś faworyzować, ale... Pytany o wymuszone zmiany, przykładowo właśnie w sztafecie 4x400 m kobiet, która biegała w zupełnie zmienionym składzie z powodu kontuzji wielu zawodniczek, odniósł się do niepokoju w kontekście igrzysk w Tokio, które odbędą się już za niespełna trzy miesiące. Co z pełnym składem "aniołków Matusińskiego"?- Oczywiście, że mamy świadomość, że skład reprezentacji w kontekście igrzysk olimpijskich i faktyczny trzon reprezentacji z MŚ w Doha nie wystartował poza jednostkowymi zawodniczkami. Jednak mamy monitoring i staramy się odpuszczać te imprezy, żeby zawodniczki miały komfort przygotowań. Wbrew pozorom jest to jeszcze dość długi okres, w związku z czym jest szanse, że nasze topowe zawodniczki wrócą do szybkiego ścigania i trzymamy się tej myśli - odparł Kęcki. Również w tym kontekście dyrektor odniósł się do pytania o najbardziej wartościowy wynik podczas zakończonego właśnie czempionatu.- Nie chciałbym tak mówić, żeby kogoś faworyzować, bo jesteśmy zespołem i każdy wynik w układzie medalowym jest bardzo dobry. Na pewno najbardziej cieszy kwalifikacja 4x100 m dziewcząt. Witamy je na igrzyskach. Mogę też powiedzieć, może nie w kontekście wyników, ale najważniejszy sukces z punktu widzenia szkoleniowego upatrywałbym w pokazaniu się dużej grupy młodzieży, która uzupełnia naszych topowych zawodników. To cieszy, że wprowadzamy kolejne pokolenia do startów w reprezentacjach seniorskich - podkreślił Kęcki.Szef pionu sportowego odniósł się także do pytania o nieobecność Ewy Swobody, czy podziela pogląd, aby nasza najszybsza sprinterka na dobre stała się jedną z członkiń sztafety 4x100 m.- Ewa była obecna na tych zawodach, a nie jest tajemnicą, że wraca do dyspozycji po covidzie. Była rezerwową w sytuacji, gdyby ten podstawowy skład miałby problemy, które mogłyby być przeróżne. Była do dyspozycji, więc myślę, że Ewa spokojnie jest członkiem tego zespołu. Mam nadzieję, że będziemy mieli możliwość oglądania Ewy podczas DME - odpowiedział nasz rozmówca. Na koniec z dużym entuzjazmem odniósł się do typowań Amerykanów, którzy w swoich symulacjach obliczyli, że polscy lekkoatleci wywalczą na IO w Tokio cztery medale. Z czego jeden miałaby zdobyć żeńska sztafeta 4x400 m.- Mam ograniczone podejście do statystyk, ale mogę śmiało powiedzieć, że w ciemno brałbym taką liczbę medali na igrzyskach olimpijskich. Mamy świadomość covidu, który niestety jest szaleńczy, zmienia wiele planów i przygotowań, w związku z czym musimy cały czas reagować. Dlatego myślę, że te cztery medale to byłby wielki sukces naszej reprezentacji - wyznał Kęcki. Artur Gac ze Stadionu Śląskiego