Lewandowski to jeden z największych podróżników wśród lekkoatletów. Ale w sezonie olimpijskim nie ma zamiaru eksperymentować i stawia na znane ośrodki. Najpierw poleci do Iten, gdzie przygotowują się na co dzień najlepsi kenijscy biegacze. - Nie mogę jednak powiedzieć, że lubię Kenię. Jeżdżę tam, bo wiem, że daje to efekty. Jestem doświadczonym zawodnikiem i wiem, po co tam jadę. Gdybym miał wybierać, to zdecydowanie wolę polecieć do Stanów Zjednoczonych, bo tam mogę pójść do kina, restauracji i zrobić też fajny trening. W Kenii nie ma nic poza ćwiczeniami i regeneracją - powiedział brązowy medalista mistrzostw świata. Najważniejsze dla niego jest jednak to, że zgrupowania w Kenii zawsze dają odpowiednie efekty. Jedzie tam do pracy, zaciska zęby i robi to, co w planach ma jego brat i trener Tomasz Lewandowski. - Może właśnie dlatego, że tam nie ma absolutnie nic innego do roboty, daje to później takie rezultaty. Na pewno wpływ na to ma też wysokość, ciepło i fakt, że człowiek zajmuje się wyłącznie treningiem i odpoczynkiem - zaznaczył. Później, w styczniu, czeka go zgrupowanie w RPA, a potem sezon halowy. Nie ma zamiaru go odpuszczać, ale jak do niego podejdzie, trudno jeszcze wyrokować. - Decyzji, czy wystartuję w halowych mistrzostwach świata jeszcze nie ma. Na pewno hali nie odpuszczam i zobaczymy, jak będzie mi szło, jak "noga będzie się kręcić", jakie będzie moje samopoczucie - powiedział rekordzista Polski na 1500 m. Po sezonie halowym czeka Lewandowskiego podróż do Flagstaff a Arizonie. Potem jest w planach zgrupowanie w Maroku i St. Moritz. Szwajcaria już w tym roku była jego bazą. Zjeżdżał tylko na starty i był tam też do niemal samych mistrzostw świata w Dausze. To się sprawdziło, więc teraz mają ze szkoleniowcem zamiar powielić ten model przygotowań. To jednak nie znaczy, że trenować będzie tak samo. - Na pewno będę jeszcze mocniej ćwiczyć. A w tym roku dopiero wchodzimy w taki typowo specjalistyczny trening, bo do tej pory jeszcze mocno byłem podzielony między 800 m a 1500 m. Dopiero teraz zacznie się prawdziwa robota - zapowiedział. Do jego grupy treningowej, gdzie są jeszcze m.in. wicemistrzyni świata w sztafecie 4x400 m Patrycja Wyciszkiewicz i mistrzyni Europy na 1500 m (2016) Angelika Cichocka, ma dołączyć też Adam Kszczot. Na razie dwukrotny (2015, 2017) wicemistrz świata na 800 m roku porozumiał się z trenerem Tomaszem Lewandowskim, ale umowa z PZLA nadal nie jest podpisana. Chodzi bowiem o sprawy finansowe. - Liczę, że dojdzie do porozumienia i Adam będzie w naszej grupie. Są dwa ku temu argumenty - nie widzę dla niego innego szkoleniowca w Polsce, a poza tym to mi też bardzo pomoże w treningu. Zarówno jemu, jak i mi - ocenił Lewandowski. Zbyt dużo czasu na odpoczynek po sezonie nie miał. Wybrał się z żoną i dwoma córeczkami na krótkie wakacje do Egiptu, ale jak sam mówi - miał milion spraw do załatwienia. - Fizycznie na pewno nie odpocząłem, bo ciągle było coś do zrobienia. Miałem milion zaległych spraw. Mentalnie na pewno odetchnąłem i mam już chęć biegania. Mam dużo większą motywację niż w poprzednich latach, bo przekonałem się, że można zdobyć medal w imprezie rangi światowej. To czemu w roku olimpijskim tego nie powtórzyć? - przyznał. Brąz mistrzostw świata w Dausze dał mu też większą popularność. Mimo że wcześniej stawał na podium mistrzostw Europy i halowych mistrzostw świata, dopiero sukces w Katarze przełożył się na rozpoznawalność. - Mocno to odczuwam. O tyle jest to fajne, że nie jest natrętne, a przyjemne. Zawsze ktoś mnie pozna, ale bez przesady. Ludzie raczej wstydzą się podejść. Generalnie ja też jak widzę np. Kubę Wojewódzkiego to nie podchodzę do niego i nie robię sobie zdjęć. Wiem, że to on i powiem żonie: zobacz, Kuba idzie. Tak samo wygląda to ze mną. Niewiele osób podchodzi, ale widzę, jak się szturchają lub pokazują głową. To fajne i oby jak najdłużej trwało - zaznaczył. Najczęściej od kibiców słyszy, że jest... znacznie drobniejszy niż w telewizji. - Jak mnie widzą ludzie to mówią: w telewizji taki duży, a naprawdę taki drobniutki. Na tle Kenijczyków mogę wydawać się duży, ale w rzeczywistości jestem... sucharem - śmiał się. Igrzyska w Tokio odbędą się na przełomie lipca i sierpnia 2020. Marta Pietrewicz