Wiele optymizmu i zapału do pracy można było wyczytać w głosie Marcina Lewandowskiego po wtorkowym występie na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Polak dobrze wypadł na dystansie 800 m, rywalizując między innymi z Adamem Kszczotem, który z najlepszym wynikiem w tym sezonie, wpadł na metę tuż po nim. Lewandowski ostatecznie uplasował się na trzeciej pozycji z rezultatem 1:45.79. - Cieszę się bardzo. Tempo na początku było dosyć szybkie, a szczególnie dla mnie za szybkie było otwarcie pierwszego koła. Cieszę się, że mimo wszystko na tych 150 metrach ciągnąłem ten bieg. Jeszcze na 80 metrów do mety przyspieszyłem. Nie siadłem na ostatnich metrach, a przyspieszałem. To bardzo dobry prognostyk. Jak na pierwsze 800 metrów w tym sezonie, jestem bardzo zadowolony. Wiem, że stać mnie w dobrym i równym biegu na zejście poniżej 1:45, a to świadczy o tym, jak dobrze jestem przygotowany. Jest to już wynik, z którym mógłbym już walczyć o czołówkę mistrzostw świata - podsumował start reprezentant Polski. 33-latek kilka dni temu w Bydgoszczy zaprezentował się na dystansie 2000 m. To właśnie na nim pobił rekord kraju, wykręcając czas 4:57.09. W jego planach jest między innymi atak w o tysiąc metrów dłuższym biegu, a być może w bliskiej przyszłości próba na 5000 m. - Może 5000 metrów na mistrzostwach Polski? Tam nie zamierzam atakować rekordu Polski, bo będzie to zupełnie inne bieganie. Nie mówię, że teraz, ale w przyszłym sezonie z pewnością będzie atak na 3000 metrów. Nie wiem, czy się uda, ale zamierzam atakować, bo czuję się świetnie. Nawet w biegu na 2000 metrów ciężko było pobiec szybciej, ale z drugiej strony, gdyby trzymać dalej to samo tempo lub nawet troszeczkę wolniej po 2:34, myślę, że byłoby to do zrobienia w Bydgoszczy - dodał zawodnik CWZS Zawiszy Bydgoszcz. Marcin Lewandowski stanowczo zaznacza, że jedyną osobą, z którą chce trenować, jest jego brat. Tomasz Lewandowski nie współpracuje już z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. We wtorek na swoim facebookowym profilu ponownie opublikował wpis, w którym skrytykował działania PZLA. Trener naszego biegacza napisał, że "chyba już każdy zdążył się przekonać, że związek ma w nosie biegi". Pojawił się zarzut dyskryminacji ciężko pracujących biegaczy oraz odezwa do szerokiego grona osób związanych ze sportem, aby nie tolerowali działania centrali. - Nie widzę innego scenariusza. Wiem, że będę trenował z Tomkiem. Jakoś to się poukłada, ale wiem, że nie jest to tak, jak powinno wyglądać, gdy mówimy o tak wysokim poziomie. Szczególnie jeśli będę walczył o medale igrzysk olimpijskich. Takie są niestety realia. Zobaczymy, co życie przyniesie. Ja jestem zdania, że wszystko się ułoży i będzie dobrze - oznajmił tuż po swoim występie reprezentant Polski.