Maraton w Moskwie odbył się w minioną niedzielę. Atmosfera biegowego święta i rywalizacja na trasie została jednak przytłumiona zachowaniem zwycięzcy. Jurij Czeczun wykonał na mecie gest, który wywołał burzę w sieci i nie spodobał się wielu kibicom. Biegacz ruszył na ostatniej prostej, zostawiając za swoimi plecami Iskandera Jadgarowa. Wypracowana przewaga mogła zostać wykorzystana na radość podczas wbiegania na metę. Maratończyk uległ jednak emocjom i zdecydował się wykonać gest. Ten przez przyłożenie ręki do czoła wskazywał na wypatrywanie rywala w oddali. Zachowanie amatora biegania wzbudziło spore zastrzeżenia. Stało się też przedmiotem do dyskusji pomiędzy rywalami na portalach społecznościowych. Czeczun w rosyjskich mediach został okrzyknięty nawet słabeuszem. Niesportowa reakcja na dominację nad rywalem została zresztą skomentowana przez samego Jadgarowa. Podobny gest widać zresztą na zdjęciu przedstawiającym srebrnego medalistę maratonu podczas dekoracji. Biegacz tym samym odpowiedział Czeczunowi. "Chłopaki, nie obrażajcie Jurija. Dziś był jeszcze silniejszy, bez względu na wybraną taktykę. Do mety też nie mam pretensji. Było fajnie" - napisał tuż po zawodach Iskander. Biegacz zamieścił też dłuższy wpis na Instagramie, w którym opowiada o nienawiści w sieci i prosi kibiców o to, aby nie zniżali się do jego hejterów. "To, na co pozwoliliśmy sobie z moim przeciwnikiem, to już nasze osobiste sztuczki" - oświadczył drugi zawodnik moskiewskiego maratonu. AB