- To jest ta sama kontuzja, która uniemożliwiła mi starty w sezonie zimowym. Wszystko wróciło w trakcie niedawnego zgrupowania na Teneryfie. Na szczęście nieźle przepracowanego, bo uraz odezwał się pod koniec pobytu i mimo wszystko dużo udało się zrobić - powiedziała finalistka mistrzostw świata z Dauhy (2019) w biegu indywidualnym. Teraz mistrzyni Europy w sztafecie skupia się na dokładnej diagnostyce i leczeniu. Nie wiadomo jak długo to potrwa. - Nie wchodzi w grę na pewno żaden zabieg chirurgiczny, bo mamy zbyt mało czasu do igrzysk. Muszę przetrwać jakoś te trzy miesiące. Musimy wybrać taki sposób leczenia, żeby udało mi się wystartować kilka razy, a jednocześnie, żeby móc trenować. To będzie bardziej zaleczenie urazu aniżeli jego wyleczenie - przyznała. Jej występ w nieoficjalnych mistrzostwach świata sztafet, które w pierwszy majowy weekend odbędą się w Chorzowie, jest jednak wykluczony. - Rozmawiałam na ten temat z trenerem kadry Aleksandrem Matusińskim i jest dokładnie takiego samego zdania, co ja. W tym sezonie są ważniejsze imprezy i nie ma sensu teraz ryzykować. Tym bardziej, że to dopiero początek sezonu - podkreśliła. Baumgart-Witan uważa, że koleżanki poradzą sobie także bez niej. - Mamy naprawdę silny skład, więc wierzę w medal - oceniła. W sztafecie nie pobiegnie też na pewno mistrzyni Europy, rekordzistka Polski Justyna Święty-Ersetic, która także boryka się z problemami zdrowotnymi. - Igrzyska miały być w zeszłym roku, a teraz miałam odpoczywać. Ten jeden rok dodatkowego, naprawdę ciężkiego treningu, wychodzi nam bokiem. Organizm zaczyna się buntować, nie wytrzymuje tego - przyznała Baumgart-Witan. Kontuzja jest tym bardziej bolesna, że wydarzyła się w momencie, gdy dwukrotna medalistka mistrzostw świata w sztafecie była już w niezłej dyspozycji. - Treningi wyglądały bardzo optymistycznie. Nie ma jednak co o tym teraz myśleć. Muszę skupić się na tym, co przede mną. Treningi wykonuję, choć oczywiście nie biegowe. Mam nadzieję, że to, co zostało wypracowane, ze mną zostanie - zaznaczyła. Na razie nie ustaliła ze swoją trenerką, a jednocześnie mamą Iwoną Baumgart, gdzie i kiedy będzie startować. - Pewnie ograniczymy się do najważniejszych startów, czyli na pewno mistrzostwa Polski. Co będzie dalej, zobaczymy. Najwyższa forma ma być w lipcu na igrzyska i postaramy się, żeby tak było - zapewniła. Baumgart-Witan żałuje, że nie będzie mogła wystąpić w nieoficjalnych mistrzostwach świata sztafet. - Bo jest mniejszy stres niż w normalnych zawodach, a więcej radości z biegania. Można się przetrzeć, popróbować różne składy sztafet. To bardzo fajna impreza, gdzie każdy cieszy się tym startem, a nie myśli o rekordach. Mam nadzieję, że pogoda dopisze, a Polacy zdobędą kilka medali - powiedziała.