Kipchoge wygrywał prestiżowy maraton w Londynie cztery razy (2015-16 oraz 2018-19), ale w ostatniej, jubileuszowej 40. edycji jesienią 2020 r. musiał uznać wyższość kilku biegaczy, w tym zwycięzcy Etiopczyka Shury Kitaty. Kipchoge, który był wówczas ósmy, przegrał po raz drugi raz w karierze na tym dystansie i pierwszy od... 2013 r. "Skupiam się na regeneracji sił po występie w Sapporo. Pewnie za około miesiąc usiądę z moim trenerem Patrickiem Sangiem i wtedy zobaczymy, jak wyglądać będą sprawy i co przyniesie przyszłość" - powiedział rekordzista świata (2:01.39) w wywiadzie dla news.sky.com. Kipchoge ma przesłanie do uczestników maratonu w Londynie. Według organizatorów na ulicach stolicy Wielkiej Brytanii ma wystartować około 45 tysięcy biegaczy, a blisko 50 tysięcy ma rywalizować w tym dniu na dowolnej trasie "korespondencyjnie". "Cieszmy się londyńskim biegiem. Sprawmy, by Londyn znów był wspaniały. Dajmy nadzieję ludziom w Wielkiej Brytanii i na całym świecie w tym trudnym czasie z COVID-19, który w końcu się skończy. Biegnijmy razem!" - zaapelował mistrz. Igrzyska w Tokio były piątym startem olimpijski Kenijczyka i trzecim w biegu maratońskim. Z Aten (2004) przywiózł brąz na 5000 m, a cztery lata później w Pekinie wywalczył srebro na tym samym dystansie. W Londynie (2012) rywalizował w maratonie, ale z powodu zatkanego ucha i problemów ze skurczami nóg był dopiero ósmy. Ze złota cieszył się w końcu w Rio de Janeiro w 2016 r., a sukces powtórzył 10 dni temu w Sapporo. Kipchoge jest też pierwszym człowiekiem w historii, który ukończył maraton w czasie poniżej dwóch godzin. Dokonał tego w 2019 r. w Wiedniu, gdzie uzyskał 1:59.40, ale w specjalnych warunkach, wspomagany m.in. przez kilku zawodników dyktujących tempo, dlatego wynik nie został uznany za oficjalny rekord globu.