Na pytanie, co sądzi o sprzeciwach Japończyków co do organizacji igrzysk w czasie pandemii, odpowiedział: "To proste. Jak nie chcą tej imprezy, to niech nie przychodzą na stadiony". Tyczkarz podkreślił, że negatywny stosunek japońskiego społeczeństwa może zaszkodzić organizacji igrzysk, lecz nie spowoduje ich odwołania. "I tak nie będą one normalne. Trudno, mamy taki czas, ale impreza powinna się odbyć. I tak obecność publiczności będzie ograniczona i będą restrykcje, więc nie będzie to olimpiada taka jak zwykle, ze wszystkim przeżyciami" - powiedział. Dodał, że już się przyzwyczaił do startów bez publiczności. "W mojej dyscyplinie ekstremalna koncentracja sprawia, że jestem w swoim świecie. Chcę wystartować bez względu na to, czy stadion będzie pusty, czy będzie na nim kilka osób. Mogę też siedzieć zamknięty w hotelu. Olimpiada jest raz na cztery lata" - podkreślił.