- Drużyna świetnie mnie przyjęła, z otwartymi ramionami. Także trener Aleksander Matusiński dbał o to, abym czuła się potrzebna i miała takie same warunki przygotowań jak koleżanki. Za to jestem wszystkim bardzo wdzięczna - podkreśliła. Wcześniej zawodniczka specjalizowała się w biegach na 100 i 200 metrów, ale w poprzednim roku zdecydowała się zmierzyć z dłuższym dystansem. - Odczuwam lekki niedosyt, bo wiem, że mogłam uzyskać lepsze wyniki, ale na to składa się wiele czynników. Ta zmiana to była jednak przemyślana, a jednocześnie odkładana decyzja, właściwie od zawsze było wiadomo, że przejdę na 400 metrów. Na zawodach zapewne będę biegała 100 i 200 m, ale na imprezach mistrzowskich zamierzam skoncentrować się na dłuższym dystansie - zapewniła. W Glasgow zawodniczka sopockiego klubu rywalizowała na pierwszej zmianie i zakończyła swój bieg na pierwszej pozycji. - Po halowych mistrzostwach Polski trener powiedział mi, że raczej będę biegła na tej zmianie, aczkolwiek takiej decyzji nie ogłasza się oficjalnie zawczasu, bo szkoleniowiec do ostatniej chwili obserwuje dziewczyny. Aleksander Matusiński zdradził też, że nigdy nie miał tak komfortowej sytuacji, bo doskonale wiedział, gdzie kogo wystawić i nie wahał się, w jaki sposób wykorzystać atuty konkretnej zawodniczki. Przyznał ponadto, że marzył o takiej osobie jak ja na pierwszej zmianie. Ucieszyłam się, że mogę spełniać marzenia - dodała. Niewątpliwym walorem w hali 28-letniej zawodniczki są jej sprinterskie umiejętności. - W hali moim głównym atutem było to, że mogłam pierwsza zejść do bandy. Na otwartym stadionie najpierw biegnie się po swoim torze i dopiero na drugiej zmianie rywalizuje się razem, zatem te predyspozycje sprinterskie nie są tak istotne - zauważyła. Członkini mistrzowskiej sztafety nie ukrywa, że rywalizacja pod dachem jest zdecydowanie trudniejsza. - Na stadionie pokonuje się jedno okrążenie, a nie dwa. Mamy też dwa, a nie cztery wiraże, które w dodatku są dłuższe i bardziej łagodne, nie trzeba schodzić do bandy, przepychać się i walczyć, co często powoduje zmianę rytmu, a to zawsze odbija się na szybkości- wyjaśniła. W Glasgow Kiełbasińska uzyskała na swojej zmianie 52,45, natomiast jej rekord życiowy z lipca 2018 roku z Sopotu wynosi 52,14. Zawodniczka nie ukrywa, że zamierza stać się jeszcze mocniejszym punktem sztafetowej drużyny i poprawić swoje najlepsze osiągnięcie. - Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zejść poniżej 52 sekund. Jestem w stanie mniejszym kosztem uzyskać o sekundę lepszy wynik od dziewczyn, które nie mają tego zapasu szybkościowego. Dla mnie nie stanowi problemu otworzyć 200 metrów w 24 sekundy, ponieważ mam rekord życiowy o sekundę lepszy, a zasada jest taka, że pierwszą połowę dystansu pokonuje się o sekundę wolniej od "życiówki". U mnie wynosi ona 22,94 - powiedziała. Zawodniczka SKLA cieszy się, że najbardziej wyczerpujący okres ma już za sobą i niebawem rozpocznie się sezon letni. - Najcięższe treningi, jeśli chodzi o siłę i wytrzymałość, są za nami. Najtrudniejsze miesiące to listopad przed sezonem halowym oraz marzec przed otwartym. Niedawno wróciliśmy ze zgrupowania wysokościowego w RPA, a teraz przebywam na klubowym obozie na Teneryfie. Na chwilę wrócę do domu na święta, a później czeka nas wyprawa do Japonii. Najpierw przez dwa tygodnie będziemy się przygotowywać w Kochi, a swoją formę zweryfikujemy w maju w Jokohamie w mistrzostwach świata sztafet"- podsumowała. Autor: Marcin Domański