Schwazer, który już nie uprawia sportu zawodowo, był karany za przyjmowanie zabronionych substancji dwukrotnie. Pierwszy raz "wpadł" w 2012 roku i wówczas wykluczono go na prawie cztery lata, dlatego nie mógł wystartować w igrzyskach w Londynie. W oficjalnych zawodach znów pojawił się w 2016 roku, ale niedługo potem miał kolejny pozytywny wynik badania i został zdyskwalifikowany na osiem lat. Ominęły go w związku z tym także igrzyska w Rio de Janeiro. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> Schwazer nie przyznał się do winy, a jego trener Sandro Donati stwierdził, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF, obecnie World Athletics) popełnia na jego podopiecznym "sportowe morderstwo". Sąd w Bolzano uwolnił 36-letniego obecnie Schwazera z zarzutów podkreślając, że Włoch "nie popełnił tego przestępstwa". Źle oceniono także współpracę IAAF oraz Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) w tej sprawie.