Zabawska wówczas w Lyonie osiągnęła 19,42 m. "Z jednej strony mam ogromną satysfakcję, że od tylu lat rekord kraju należy do mnie. Z drugiej strony smucę się, że żadnej zawodniczce nie udało się go poprawić. Może za mało się starają, może nie mają odpowiednich predyspozycji?" - przyznała niegdyś w rozmowie z PAP Chewińska. Była zawodniczka Gwardii Warszawa podkreśliła, że w tamtych latach warunki do uprawiania sportu były dużo trudniejsze niż obecnie, a jednak sporo osób osiągało bardzo dobre wyniki. "Myślę, że zawdzięczamy to w dużej mierze wspaniałym trenerom oraz uporowi. Mnie osobiście sport dał wiele. Lista korzyści jest długa" - zauważyła. Chewińska tak naprawdę nigdy nie zrezygnowała z uprawiania sportu. Po karierze została nauczycielką wychowania fizycznego, jej uczennicą była chociażby nieżyjąca już mistrzyni olimpijska rzucie młotem Kamila Skolimowska. Z sukcesami rywalizowała też w zawodach weteranów, sędziuje zawody lekkoatletyczne, udziela się w Polskim Komitecie Olimpijskim. W ostatnich latach coraz bliżej poprawienia jej rekordu Polski w pchnięciu kulą jest mistrzyni Europy w tej konkurencji Paulina Guba. W 2018 roku uzyskała wynik 19,38, ale od tamtego czasu jej kariera stanęła w miejscu. W dużej mierze przez kontuzje. Zresztą Chewińska była obecna przy tym pchnięciu. Miało to bowiem miejsce w trakcie Festiwalu Rzutów im. Kamili Skolimowskiej we Władysławowie. A ona była wówczas sędzią. I jak sama powtarza: "sukces rodzi się w głowie". Jej zdaniem to właśnie psychika odgrywa w sporcie największe znaczenie, bo ona z własnymi predyspozycjami właśnie "głową" wygrywała zawody. U mężczyzn dłużej króluje rekord Bronisława Malinowskiego w biegu na 3000 m. 4 lipca 1974 w Oslo pokonał ten dystans w 7.42,4. mar/ pp/