Nasz najlepszy obecnie kulomiot Michał Haratyk zaczął rywalizację na poznańskim Golęcinie dość niemrawo i z wynikiem 19,84 był dopiero trzeci po pierwszej serii. Później aż czterokrotnie przekraczał jednak granicę 21 metrów, a w ostatniej serii pchnął kulę na 21,55 m - blisko pół metra dalej od Amerykanina Nicka Ponzio oraz niemal metr dalej od niemieckiego dwukrotnego mistrza świata Davida Storla. - Całkiem fajnie poszło, nawet regularnie pchałem. Walczyłem, walczyłem, ale wciąż była ta sama dziura. 21,20, 21,50 najdalej. Szkoda, że trochę cieplej nie było, bo czułem, że może być jednak lepiej - mówił Haratyk. Więcej można też było się spdoziewać po rywalizacji młociarzy - tu doszło do kolejnego pojedynku Pawła Fajdka z Wojciechem Nowickim. Aktualny mistrz świata, czyli Fajdek, dość pewnie pokonał aktualnego mistrza Europy. Jeszcze po czwartej serii obu polskich czempionów dzieliło pięć centymetrów, ale rzut Fajdka na 78,06 m w piątej serii załatwił sprawę. Mimo tego czterokrotny mistrz świata był nieco rozczarowany, bo po raz pierwszy od 2012 roku zakończy sezon bez przekroczenia 80 metrów. - Moje założenie było takie, aby się bardziej nie popsuć. Dwa dni temu naderwałem mięsień czworogłowy, lekarz pozwolił startować, ale miałem być ostrożny. I tak wyglądał ten konkurs. Zacząłem delikatnie, potem przyspieszyłem i wyniki były coraz lepsze, ale w dalszym ciągu niezadowalające. Przez brak bólu w miejscu urazu zdecydowałem się rzucić mocniej, wyszło 78 metrów. To całkiem przyzwoity wynik, ale byłem przygotowany na 80 - mówił po zawodach Fajdek, który Nowickiego pokonał o prawie trzy metry. Młociarze narzekali jednak na nowe koło na poznańskim stadionie, które było tępe i wolne. - 80 metrów chciałbym łamać w każdym roku, to pierwszy sezon od ośmiu lat bez takiego rezultatu. Nie można go jednak traktować normalnie, bo mieliśmy długą przerwę przez Covid, sam nie trenowałem przez miesiąc. W ostatnim starcie zabrakło mi do granicy tylko 19 centymetrów, ale wiem, że byłbym w stanie to rzucić. W spalonych rzutach młot już tak latał - dodał. Wśród kobiet wyniki były bardziej zbliżone - Malwina Kopron (72,48 m) pokonała Katarzynę Furmanek (71,63 m) o niecały metr. Ledwo 66 metrów przekroczyła Joanna Fiodorow, ale wicemistrzyni świata z Dohy przeszła w tym roku zabieg ortopedyczny lewego kolana i formę może szykować na kolejny sezon. - Tokio? Obawiam się, że coś się może znowu stać, ale staram się o tym nie myśleć. Liczę jednak, że się odbędą. Czekać tyle lat na igrzyska to naprawdę jest męka. Mój plan jest bardzo ambitny, ale nie chce o nim mówić. Medal w Tokio da pewnie wynik w granicach 77 metrów i mam nadzieję, że jak nabiorę trochę masy, to tyle będę rzucać - mówiła Kopron.