W lutym była rozpacz po śmierci Kamili Skolimowskiej, a w sierpniu euforia po MŚ w Berlinie. Z pewnością można więc spokojnie użyć dość banalnego określenia - to był historyczny rok dla tej dyscypliny sportu nad Wisłą. Na torze pierwszym - wielka strata 26-letnia Skolimowska, nasza mistrzyni olimpijska z Sydney 2000 oraz dwukrotna medalistka ME w rzucie młotem, zasłabła podczas zgrupowania w Portugalii. Była jeszcze przytomna, gdy karetka zabierała ją do szpitala Vila Real de Santo António. Podczas transportu młociarka ponownie straciła przytomność, tym razem już na zawsze. Prawie godzinna reanimacja w szpitalu nie pomogła. Sekcja zwłok wykazała zator tętnicy płucnej. Na zgrupowaniu nie było lekarza z kraju, choć oczywiście nikt nie udowodni, że to zapobiegłoby tragedii. Na koniec tego smutnego wątku osobista refleksja. Pamiętam Kamilę z nieudanego dla niej czempionatu globu w Helsinkach. Po zajęciu siódmego miejsca w finale podczas rozmowy z dziennikarzami w strefie wywiadów w jej oku pojawiła się duża łza... Na torze drugim - nasz diament Lekkoatletyczne MŚ w Berlinie były pomyślne dla Polski (o tym dlaczego tylko "pomyślne" trochę niżej). Dużo dała przyjazna atmosfera w kadrze i związku, która pojawiła się od styczniowego wyboru na prezesa Jerzego Skuchy, ale przecież to mogło jedynie pomóc. Gwiazdą numer 1 była Anita Włodarczyk, jedyna obok Usaina Bolta, rekordzistka świata na Stadionie Olimpijskim. W drugiej próbie konkursu jej młot wylądował cztery centymetry przed granicą 78 metrów. Radość była tak wielka, że Polka skręciła nogę. Wynik był jednak tak wspaniały, że wystarczył. Wyczyn naszej młociarki nie umknął uwadze światowych mediów. Serwis ESPNStar wybrał ją nawet do "10" największych gwiazd światowego sportu! Na torze trzecim i czwartym - najlepszy występ w historii Nasi lekkoatleci wykorzystywali w Berlinie swoje szanse. Anna Rogowska i Monika Pyrek, zdobyły odpowiednio złoty i srebrny medal. To prawda, że Jelena Isinbajewa nie zaliczyła żadnej wysokości, ale w sporcie trzeba umieć być we właściwym czasie we właściwym miejscu. Trzy srebrne medale to zasługa Tomasza Majewskiego, Piotra Małachowskiego i wracającego do formy Szymona Ziółkowskiego, któremu MŚ wyraźnie służą - już trzeci medal w imprezie tej rangi. Niespodziewane miejsca na najniższym stopniu podium Kamili Chudzik i Sylwestra Bednarka uzupełniły dorobek ośmiu "krążków" (najwięcej w historii naszych startów w MŚ!). Dało to nam doskonałe piąte miejsce w klasyfikacji medalowej, nawet przed gospodarzami. Na torze piątym - łyżka dziegciu Żeby jednak nie było tak słodko, warto powiedzieć, że nie zdobyliśmy żadnego medalu w konkurencjach biegowych. Na poprzednich MŚ w Osace wszystkie trzy były łupem ścigających się na bieżni - Marek Plawgo (w Berlinie nie startował), Anna Jesień (tym razem poza finałem) oraz sztafeta 4x400 (piąte miejsce). Indywidualnie najlepsze miejsce (7. na 1500 m) wywalczyła Lidia Chojecka. Gorzej było ostatnio... w 1997 roku w Sewilli. Słusznie więc jeden z amerykańskich obserwatorów berlińskiej imprezy stwierdził, że mamy świetną "field only" reprezentację. Jak doskonale wiecie, w USA nie używa się bowiem nazwy "athletics", tylko "track&field". Na torze szóstym - synonim szybkości A skoro mowa o Stanach Zjednoczonych, to w prestiżowym plebiscycie "Track and Field News" (od 1959 roku klasyfikuje lekkoatletów, a od 1974 lekkoatletki) wśród mężczyzn wygrał oczywiście Bolt. To był bez wątpienia jego sezon, a lekkość oraz medialny luz z jakim rozprawiał się z kolejnymi barierami na 100 i 200 m uczyniła z niego gwiazdę pierwszej wielkości. Jamajczyk, który osiągnął niebotyczne rekordy świata w obu wspomnianych konkurencjach (odpowiednio 9,58 i 19,19 s) i dołożył złoto w sztafecie 4x100 (rekord MŚ) nie miał sobie równych. Jego szybkość stała się tak przysłowiowa, że nawet jeden z najlepszych odbierających ("wide receivers") w NFL Calvin Johnson został nazwany przez kolegę "Boltem" z racji umiejętności sprinterskich. I to w USA, gdzie lekkoatletyka jest pod względem popularności na dalszym planie. Na torze siódmym - milion dolarów Także przy wyróżnianiu lekkoatletek też trudno się nie zgodzić z posiadającym motto "Biblia sportu" magazynem "Track and Field News", który w pierwszym roku przyznawania wyróżnienia kobietom ukoronował Irenę Szewińską. Amerykanka Sanya Richards była przez cały sezon klasą dla siebie, zdobywając dwa złote medale MŚ (400 i 4x400) oraz premię w wysokości ponad 300 tys. (trzecia część miliona dolarów) za wygranie "400" na wszystkich sześciu mityngach Golden League. Warto dodać, że czwarte miejsce wg amerykańskiego periodyku należy się Włodarczyk. I wreszcie na torze ósmym - nowy sezon W 2010 roku czekają nas nowe lekkoatletyczne emocje. Pojawi się Diamond League, która rozgrywana będzie na czterech kontynentach (m.in. w Chinach i USA), a nie jak dotychczas, w przypadku odchodzącej do lamusa Golden League, tylko na Starym Kontynencie. Oczywiście nie zabraknie także imprez rangi mistrzowskiej. W marcu w Katarze odbędą się halowe MŚ, a na przełomie lipca i sierpnia w Barcelonie rywalizować będą najlepsi zawodnicy z Europy.