Plan Anity na konkurs był taki, aby mocno zacząć, a później zaatakować jej własny rekord świata (82,98). Zamiast tego, musiała walczyć o awans do ścisłego finału. - Byłam strasznie zła na siebie, bo nie tak sobie zaplanowałam strategię konkursu. Pomimo tego cieszę się, że pokazałam walkę. Nie jestem zadowolona z wyniku, bo myślałam, że zdecydowanie dalej rzucę, ale cieszę się, że mamy dwa medale - złoty i brązowy - powiedziała Włodarczyk w wywiadzie dla TVP Sport, wskazując na Malwinę Kopron, która zajęła trzecie miejsce z wynikiem 74,76. Włodarczyk przyznała, że walczyła nie tylko z rywalkami, ale także z kontuzją. - Nie chciałam zasmucać kibiców, dlatego zostawiłam to jedynie dla siebie i bliskich, ale dwa dni przed eliminacjami doznałam kontuzji. Prawdopodobnie pękła torebka stawowa w jednym z palców. Cały czas byłam ostrzykiwana. Rzucałam ze znieczulonym palcem. Ale było minęło. Teraz trzeba wyleczyć palec, bo już 15 sierpnia jest memoriał Kamili Skolimowskiej - powiedziała nasza mistrzyni świata. Z jednej strony cieszyła się z tytułu, ale z drugiej czuła niedosyt, bo marzyła o znacznie lepszym wyniku. - Mam wielki niedosyt. Jestem zła, bo nie tak to miało wyglądać, ale mam nadzieję, że w ostatnim starcie sezonu, już za kilkanaście dni, znów sprawię kibicom wiele radości - powiedziała. Przyznała, że konkurs kosztował ją sporo nerwów. - Padło kilka brzydkich słów, ale musiałam się wyżyć. Mam nadzieję, że tę sportową złość zostawię na Stadionie Narodowym i przełożę na wynik - dodała. - Wiedziałam, że mam wsparcie kibiców w kraju, ale też wielu Polaków pojawiło się dzisiaj na stadionie. Wszystkim dziękuję. Było trochę nerwów, ale najważniejsze, że udało się zdobyć złoty medal - dodała. To pierwsze medale mistrzostw w Londynie dla "Biało-czerwonych". - Miejmy nadzieję, ze rozwiązałyśmy z Malwiną worek z medalami dla Polski - zakończyła. MZ