Fajdek (Agros Zamość) mistrzostwa świata lubi. To jego impreza. Wygrywał w Moskwie w 2013 roku i dwa lata później w Pekinie. Teraz nad Tamizą dorzucił trzecie złoto. Każdy medal miał inny smak. Cztery lata temu po raz pierwszy zaskoczył świat. W Moskwie wprawdzie był wymieniany w gronie kandydatów do medalu, ale niewielu w niego wierzyło. Powodem był nieudany start w igrzyskach w Londynie w 2012. Mówiono wtedy, że Fajdek nie wytrzymuje dużych imprez. W 2013 został najmłodszym w historii mistrzem świata. Pekin to było tylko potwierdzenie dominacji, jaką wypracował przez dwa lata. Złoto nie było już zaskoczeniem, a raczej obowiązkiem. Potem jednak znowu przyszły igrzyska i kolejny wielki zawód. Finał bez Fajdka. - Wrócę silniejszy - mówił. Ten konkurs wprawdzie go podłamał, ale nie złamał. Po igrzyskach w Rio de Janeiro zmienił trenera. Pożegnał się z Czesławem Cybulskim i wrócił do swojej pierwszej nauczycielki - Kumor. - Taki był od samego początku plan. Pamiętam jak dzisiaj rok 2010. Wtedy szukaliśmy dla Pawła alternatywy. W Żarowie nie było warunków. Do londyńskiej olimpiady zostały dwa lata. Zwróciliśmy się o pomoc do Czesława Cybulskiego, który się zgodził i ustaliliśmy, że potrwa ona sześć lat - wspomniała Kumor. Ona sama jednak nie do końca była przekonana, czy Fajdek do niej wróci. To w końcu pod skrzydłami Cybulskiego wyrósł na zawodnika światowego formatu. Nie było jednak upragnionego medalu igrzysk. - Kolejny raz się wtedy przekonałam, że Paweł dotrzymuje słowa. Przed rokiem, po Rio, pojechaliśmy wspólnie do trenera Cybulskiego. Paweł przygotował pamiątkowe zdjęcie i napisał wzruszający list - dodała obecna opiekunka rekordzisty Polski. Sukcesy Fajdka w rzucie młotem nie są przypadkowe. - On się urodził do tej konkurencji - twierdzi Kumor i dodaje: - Nigdy nie widziałam, by ktoś miał takie czucie sprzętu i swojego ciała. Ma niezwykle rozwiniętą pamięć mięśniową. Jest po prostu wirtuozem rzutu młotem. Mimo sukcesów Kumor nie ma zamiaru spocząć na laurach. Razem z Fajdkiem ma jeszcze wiele do zrobienia. Zwłaszcza praca do kolejnych igrzysk w Tokio musi być nieco inna. Trudno sobie wyobrazić, by taki zawodnik jak Fajdek został bez olimpijskiego medalu. - Będziemy w następnych sezonach szukać innych, większych możliwości. To jest jedyny zawodnik obecnie na świecie, który ma potencjał, by poprawić rekord globu i będziemy do tego dążyć. Czy to się uda, to już inna sprawa - powiedziała Kumor. Braki - zdaniem trenerki - ma przede wszystkim w... sile. Jak zaznaczyła, dźwiga najmniejsze ciężary ze światowej czołówki. - Tu można jeszcze mocno podkręcić, ale Paweł ma coś, czego nie ma wielu zawodników, a mianowicie doskonałą pamięć mięśniową. Jest wiele rzeczy do poprawy. Przez cały sezon notowałam sobie uwagi i usiądziemy sobie potem, by o nich porozmawiać - zapowiedziała. Fajdek to dojrzały zawodnik. Doskonale zna swoje ciało. Sam potrafi już ocenić, jakiego treningu potrzebuje, co na niego działa lepiej, a co gorzej. Ma bagaż doświadczeń, ale i tak trener jest mu potrzebny. - Zawodnik czuje, ale trener widzi. To słowa, jakich nauczyłam się od Cybulskiego i coś w tym jest. Paweł ma wielkie wyczucie, ale i tak dyskutujemy, rozmawiamy. Wiele rzeczy mu sugeruję i po prostu chcę, by się nad tym zastanowił. Bardzo cenię sobie taki układ. Bo to nie zawodnik jest dla treningu, a trening dla zawodnika - podkreśliła. Trzykrotny mistrz świata jest też... nieobliczalny. Potrafi mieć znakomite konkursy, ale też takie, gdzie funduje kibicom spore dawki adrenaliny. Pali dwie pierwsze próby i staje z nożem na gardle. Czasami udaje mu się z tego wyjść, innym razem kończy ze spuszczoną głową. - Skąd się to bierze? Odpowiedź jest łatwa - presja. On sam ją sobie nakłada. Chciałby zawsze wygrywać, być najlepszym i to jest to nad czym musimy popracować. Paweł powinien po prostu wejść do koła i rzucić, a gdy zaczyna myśleć, co będzie jak... to inne części mózgu przejmują funkcje i wtedy pojawia się problem - wspomniała. Fajdek mimo wszystko na razie broni się przed wizytami u psychologa. Twierdzi, że tego nie potrzebuje. Kumor też nie jest przekonana, czy to słuszna droga, ale sama do niego chodzi. - Przecież ja też mogę pomóc Pawłowi. Też się w pewnym stopniu tego uczę - powiedziała. W życiu mistrza Europy z Amsterdamu doszło do jeszcze jednej dużej zmiany - przeprowadził się z Poznania do Żarowa. Zamieszkał na stałe z córką i partnerką Sandrą. - Na pewno jest to bardziej wymagające. Są dodatkowe sprawy, jakie trzeba załatwić, ale to było Pawłowi bardzo potrzebne. On niezwykle je kocha, to widać na każdym kroku. Ten kontakt z rodziną jest bardzo istotny i widać, że za tym tęsknił. Zawsze mu zależało na tym, by mieć szczęśliwą rodzinę - przyznała Kumor. Polacy w dorobku mają sześć medali. Wcześniej - także w rzucie młotem - złoto wywalczyła Anita Włodarczyk i brąz Malwina Kopron. Z kolei srebrne - w biegu na 800 m Adam Kszczot i w skoku o tyczce Piotr Lisek. Marta Pietrewicz