Relacja Król - Kszczot nie zawsze jest łatwa. Doświadczony trener i zawodnik ambitny do bólu. Wydaje się, że układ idealny. Potwierdzają to też wyniki, ale nie każdego dnia jest kolorowo. Kszczot tego sukcesu potrzebował jak wody. Przez ostatni rok przeszedł ogromną metamorfozę. Gdy w 2016 roku jechał na igrzyska do Rio de Janeiro powtarzał: "interesuje mnie tylko złoto". Rozczarowanie było ogromne, bo udział w nich zakończył w półfinale. "Bardzo to przeżyliśmy. Adam jest innym człowiekiem. Nie załamał się, ale zmienił mu się świat. Mi nie wytrzymało serce, wylądowałem w szpitalu. Stres w takich sytuacjach jest ogromny" - przyznał Król. W tym sezonie Kszczot już tak odważnie nie mówił. Nie zapowiadał medalu, choć właśnie z takim celem przyjechał do Londynu. "O niczym innym nie rozmawialiśmy. Podium było celem i nie było dyskusji. Przed finałem brałbym każdy medal w ciemno, ale wiadomo... chciało się złota. To jest jednak cholernie trudne. Tym bardziej, że zewnętrzne opinie i może wcześniejsze biegi w tym sezonie nie wskazywały na to, ale ja wiedziałem, że Adam z dnia na dzień jest lepszy" - powiedział Król. To jego trzeci krążek w szkoleniowej karierze. Pierwszy był w 2001 roku, kiedy brąz wywalczył w Edmonton Paweł Czapiewski. Dwa lata temu w Pekinie Kszczot miał srebro. Po igrzyskach w Rio Kszczot nie odpuścił. Wręcz przeciwnie - wymagał jeszcze więcej - od siebie i otoczenia. "Byłem zdania, że rok poolimpijski należy potraktować bardziej ulgowo. Adam tego nie chciał. Postawił na swoim. Co więcej - uważa, że w tym sezonie trenował za lekko. On jest we wszystkim perfekcyjny, chce, by wszystko zawsze było na maksa, interesuje go tylko to, by być najlepszym" - wyjawił Król. Praca z takim zawodnikiem to zawsze wyzwanie, ale i wielka satysfakcja. Zwłaszcza, gdy mowa o dystansie 800 m, uważanym za najcięższy w lekkoatletyce. Liczy się w nim wytrzymałość, szybkość, siła, odpowiednia taktyka. Żadnego elementu nie można zlekceważyć, bo się przegrywa. "Adam to obecnie najlepiej biegający taktycznie zawodnik na świecie. To są lata doświadczeń. Mało jest takich osób. Kiedyś był taki Jurij Borzakowski. On też potrafił mądrze rozkładać siły" - dodał Król. Zapomnieć nie może o jednym. Zeszłorocznych igrzyskach w Rio. To wielka zadra, która nadal boli. Tym bardziej, że trener sam siebie obwinia za brak medalu. "Czasami popełnia się błędy. Tak stało się w półfinale igrzysk. Wtedy to ja zawaliłem najbardziej, bo byłem tak pewny, że Adam da sobie radę w każdych okolicznościach, że za dużo nawet nie rozmawialiśmy. Pamiętam, że w jednej serii biegał z Davidem Rudishą. Powiedziałem wtedy do Adama: +przejdziesz go bez problemu+. Nikt nie przypuszczał, że Kenijczyk jest tak dobrze przygotowany" - wspomniał Król. Teraz tego błędu trener już nie popełnił. Przed finałem w Londynie dokładnie przeanalizowali trzy różne warianty. "Nie była to długa rozmowa. Nigdy nie jest, bo to tylko wzmaga stres. Parę uwag, spostrzeżeń. Czasami chodzimy na takie rozmowy na spacer, czasami siadamy na ławce na dworze, a jeszcze innym razem w lobby hotelowym. Możemy rozmawiać, ale to Adam sam podejmuje decyzje. Mogę mu radzić, ale gdyby nie jego głowa, umiejętności i moc, to nic by nie było" - podkreślił. Kszczot ma jeszcze jedną bardzo ważną umiejętność. Król twierdzi, że jest obecnie jedynym na świecie zawodnikiem, który na dwóch metrach może przejść wszystkich rywali. "Ale coś takiego w jednym biegu może zrobić raz. Dlatego takie zagranie trzeba zatrzymać na odpowiedni moment" - zaznaczył. Razem przeszli wiele. Ile przed nimi - na razie nie wiadomo. Nie jest tajemnicą, że z Kszczotem (RKS Łódź) nie pracuje się łatwo, choć trener nie mówi na niego złego słowa. "Największy talent z jakim kiedykolwiek pracowałem. Najlepszy w polskiej historii biegacz. Podziwiam go. Czapki z głów. Za co? Za to chociażby, że wytrzymuje stres, który sparaliżowałby niejednego z nas" - wyjawił. Jego inteligencja ma też swoją wartość. Kszczot wymaga od siebie, ale i od innych. Dąży do doskonałości za wszelką cenę i rozlicza z tego także tych, z którymi współpracuje. Narzuca presję i widzi wszystkie błędy. Do igrzysk olimpijskich w Tokio zostały trzy lata. To długo? "Mało nie jest" - mówi Król i przyznaje, że plan nie jest gotowy. Bo sam nie wie, jak się potoczy przyszłość. Z Londynu - Marta Pietrewicz