Kolejnymi przystankami podopiecznego Witolda Suskiego będą Stany Zjednoczone i Portugalia. "Powtarzam ten sam schemat, co rok wcześniej. W ośrodku Chula Vista w Kalifornii będę przez miesiąc od 13 lutego, potem na tydzień wracam do Polski i wylatuję na 3,5 tygodnia do Portugalii. A później już jest sezon" - powiedział mistrz świata z Pekinu (2015). Do USA Małachowski jedzie bez... trenera. Dokładnie taki sam manewr zrobił przed rokiem. Suski wraz z pozostałymi swoimi zawodnikami będzie w tym czasie w Portugalii. "To się sprawdziło w minionym sezonie, więc chciałem znowu polecieć do USA. Bardzo dobrze się tam czuję, odpowiada mi tamtejszy klimat, treningi dobrze się układają" - podkreślił. Jedyna trudność polega na... rozstaniu z synem. "Na szczęście w dobie internetu jest znacznie łatwiej. Heniu nie zna jeszcze takiego terminu jak miesiąc. Wie tylko, że tata musi wyjechać na treningi i to akceptuje. Nie ma poczucia czasu, nie wie, że miesiąc to tak długo. Jak jestem w Spale, to co czwartek przyjeżdżam do domu i staram się maksymalnie ten czas mu poświęcić. Bawię się z nim, wygłupiamy się. Wieczorem wracam na obóz" - powiedział Małachowski. Lekkoatleci w tym roku przygotowują się do sierpniowych mistrzostw świata w Londynie, w których Małachowski nastawia się na walkę o złoto. "Myślę o tym, ale muszę być zdrowy. Jeśli tak będzie to realnie mogę wtedy walczyć. Nie zawsze wychodzi, tak jak w igrzyskach w Rio de Janeiro. Ktoś może okazać się lepszy, ale na pewno z takim założeniem trenuję" - zaznaczył. Na razie ze zdrowiem jest wszystko w porządku. Nie musiał - jak było to w latach ubiegłych - niczego "reperować". Urlop w ciepłych krajach, regeneracja i powrót do pracy. Po olimpijskim sukcesie - drugim w karierze - znowu Małachowski dostawał mnóstwo zaproszeń - na gale, spotkania z uczniami szkół, konferencje. "Teraz było jednak trochę inaczej niż wcześniej, bo już nie chciałem być wszędzie. Muszę mieć czas na trening, na odpoczynek. To jest priorytet, bo nadal jestem czynnym sportowcem i to jest najważniejsze. Gale i wszelkie imprezy traktuję wybiórczo" - zapewnił. Po zakończeniu kariery Małachowski chce bardziej zaangażować się w działania charytatywne. Już teraz bardzo dużo w tym kierunku robi. "Chciałbym, by ludzie usłyszeli o problemach, które dotyczą wielu ludzi. Nie mówię tu o czymś konkretnym, ale ogólnie. Wokół nas są ludzie chorzy, dzieci, które potrzebują pomocy. Cieszę się, że są zbierane pieniądze, ale ja jestem tylko małym ogniwem zapalnym. A chorych wspiera niesamowita armia potężnych ludzi" - podkreślił. Ukoronowaniem ostatniego sezonu było także odznaczenie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. "To fajna sprawa. Samo spotkanie z prezydentem jest już wydarzeniem. Nie każdy ma taką możliwość. Krzyże dostaje się za wybitne osiągnięcia - nie tylko na polu walki, ale również sportu, nauki i sztuki. Fajnie, że prezydent nas dostrzegł" - ocenił. Małachowski awansu nie spodziewa się za to w wojsku, gdzie ma na razie stopień plutonowego. "No, chyba że jakaś niespodzianka z nowym rokiem. Moje barki są naprawdę szerokie i dadzą radę przyjąć wszystko, ale spokojnie. Mi jest dobrze w wojsku na tym stanowisku, jakie mam i mam nadzieję, że są ze mnie zadowoleni. Niech tak zostanie do końca mojej służby" - powiedział.