Zawodnik SKLA Sopot w tym sezonie zaskoczył wszystkich, gdy w silnie obsadzonym mityngu Diamentowej Ligi w Monako zajął drugie miejsce wynikiem 48,62. Nawet jego trener nie wierzył, że jest w stanie tak szybko pobiec na tym etapie przygotowań. - Te zawody sprawiły, że jestem coraz częściej w centrum uwagi. Nie przejmuję się tym i mam nadzieję, że w Pekinie zaprezentuję po prostu to, na co mnie stać. Z każdym biegiem na tym dystansie czuję się coraz lepiej - powiedział młodzieżowy mistrz Europy. Jego nazwisko w Monako poznali także najgroźniejsi rywale. Bershawn Jackson był zaskoczony, gdy zobaczył, kto za nim przekracza linię mety. - Pewnie nawet na początku nie wiedział, kim jestem, ale gratulował mi. Taki jest jednak sport. Trzeba się spodziewać wszystkiego - podkreślił Dobek. W Pekinie nie stawia sobie żadnego konkretnego celu. Sam udział w finale będzie wielkim sukcesem, ale statystyki pokazują, że jeśli wytrzyma wszystkie trzy biegi, może być blisko podium. To jednak młody, 21-letni zawodnik, dla którego w tym sezonie najważniejszy był start w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Z Tallinna wrócił ze złotem, więc plan wykonał w stu procentach. - Udało się bardzo dobrze przygotować do tego startu. Po mistrzostwach Polski w Krakowie miałem jednak miesiąc, by sobie spokojnie znowu potrenować. Byłem na zgrupowaniu w Font Romeu, potem na aklimatyzacji w Japonii. Dlatego przede wszystkim chcę w Pekinie pokazać pazur - zaznaczył. Dobek przygodę z lekką atletyką zaczynał od płaskiego biegu na 400 m. Po raz pierwszy spróbował zmierzyć się na płotkach w 2012 roku. Początki nie były łatwe. W zeszłym sezonie złamał nawet rękę w mityngu w Ostrawie. - Na płotkach nigdy nie można się nudzić. Zawsze są jakieś atrakcje. Na płaskim czeka się wyłącznie na ostatnie metry - albo się je wytrzyma, albo nie - wspomniał. Jego największą siłą stała się właśnie końcówka. - Będę w Pekinie raczej w sytuacji, że będę gonił. Ale właśnie ostatnie metry są w moim wykonaniu zawsze mocne, wyciągam krok i wytrzymuję dystans - ocenił. Do rekordu Polski (48,12), który od 2007 roku należy do Marka Plawgi, brakuje mu zaledwie pół sekundy. - Rok temu miałem jeszcze sekundę do takiego wyniku. Szybko to wszystko się posuwa. Nie wiem, kiedy się zatrzymam i kiedy będzie szybciej. Nie nastawiam się na rekord Polski, nie muszę go za wszelką cenę poprawić - podkreślił Dobek. Eliminacje 400 m ppł zaplanowane są na sobotę na godz. 12.35 czasu polskiego. Dobek wśród startujących ma ósmy wynik. Najszybciej w tym sezonie ten dystans przebiegł Amerykanin Bershawn Jackson - 48,09. Z Pekinu - Marta Pietrewicz