Bolt ma jasny cel - chce w Pekinie po raz czwarty w historii zdobyć na imprezie mistrzowskiej trzy złote medale (100, 200 i 4x100 m). Rekordzista na tych dystansach nie jest jednak w najwyższej formie. Amerykanin przez media okrzyknięty został "złym chłopcem" lekkiej atletyki. Dwukrotnie został złapany na dopingu. Skrócono mu jednak dyskwalifikację, bo zgodził się na współpracę z Światową Agencją Antydopingową (WADA) i... wrócił jeszcze silniejszy. Biega najszybciej w karierze. Ma najlepszy w tym roku wynik na świecie - 9,74. Obserwatorzy i eksperci wątpią w jego czystość, ale to właśnie on ma największe szanse, by przełamać dominację Jamajczyka Bolta w Pekinie. Niedzielny finał mistrzostw globu na 100 m wzbudza największe emocje. Bolt, mimo że w tym sezonie niewiele mu wychodzi, zapowiada walkę. Na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej mówił, że przyjechał po trzy złote medale. Inny wynik będzie wielkim rozczarowaniem. W tym sezonie wystąpił tylko sześciokrotnie. Po pierwszych nieudanych zawodach wycofał się z rywalizacji. Poinformował, że potrzebuje treningu. Później mówił o kontuzji i koniecznym leczeniu. Zdążył jednak na czas. - Jestem bardzo dobrze przygotowany. Nie obawiam się nikogo, bo wiem, na co mnie stać. Poprawiłem wyjście z bloków startowych, a właśnie to było moją piętą Achillesową. Mam doskonałe wspomnienia z Pekinu, a stadion jest dla mnie szczęśliwy - podkreślił Jamajczyk. Gatlin to jednak najgroźniejszy rywal, jakiego kiedykolwiek miał. Od kwietnia 2014 roku Amerykanin wygrał 26 biegów z rzędu. Jest najszybszy na 100 (9,74) oraz 200 m (19,57) i po dziesięciu latach chce znowu zostać królem sprintu. "Ten rok będzie mój" - podkreślał wielokrotnie. Kibice jednak trzymają kciuki za Bolta. W Chinach Gatlin jest persona non grata. Przekonał się o tym w sezonie, kiedy został wyproszony z mityngu w Pekinie. Zresztą i lekkoatletyczny świat, i jego koledzy z bieżni, otwarcie go krytykują. - Dwa razy został złapany na dopingu i nie wierzę, że raptem nauczył się biegać w czystości - powiedział mistrz olimpijski, świata i Europy w rzucie dyskiem Robert Harting. Gatlin jednak kompletnie się tym nie przejmuje. - Wszystko mi jedno, co inni myślą - odparł. Na wszelkie pytania, dotyczące dopingu, ostatnio odpowiedział: "Czy będę musiał na nie reagować do końca życia?". Nic dziwnego, że zaczął unikać dziennikarzy jak ognia. Nie udziela wywiadów, a ze strefy mieszanej ucieka. Przed dwoma laty w jednym z wywiadów tłumaczył, dlaczego właściwie wrócił na bieżnię po czteroletniej dyskwalifikacji. - Mojej mamie ze zmartwienia wypadły włosy, mój ojciec musiał walczyć z depresją, a ja mocno przytyłem. Powiedziałem sobie, że tak długo będę walczyć, dopóki mam siły. A to właśnie robię od 2010 roku - zaznaczył. W przeciwieństwie do Bolta, Gatlin nie walczy już, by zostać legendą. On chce wycisnąć ze swojej kariery, tyle ile się da. W 2006 roku badania antydopingowe dały po raz drugi pozytywny wynik. Groziła mu dożywotnia dyskwalifikacja. Zdecydował się jednak na współpracę z WADA. Został świadkiem koronnym i w procesie zeznał przeciwko własnemu trenerowi. Został zawieszony na cztery lata i wrócił do rywalizacji w 2010. Teraz chce wejść na podium i to na najwyższy jego stopień. Eliminacje 100 m odbędą się w sobotę o godz. 13.20. Półfinały i finał w niedzielę.