Włodarczyk postawiła sobie w Londynie dwa cele - zdobyć złoty medal i pobić należący do niej rekord świata. Pierwszy udało się zrealizować, a drugi nie. Okazało się, że zawodniczka, która 8 sierpnia obchodzi 32. urodziny, przystąpiła do konkursu kontuzjowana, co trzymała w tajemnicy. "Prawdopodobnie pękła torebka stawowa w jednym z palców. Rzucałam ze znieczulonym palcem" - zdradziła po konkursie, w którym nie obyło się bez nerwowych chwil. W pierwszych trzech seriach rzuty naszej mistrzyni dalekie były od ideału i nawet była obawa, czy obrończyni tytułu zakwalifikuje się do walczącej o medale ósemki. Rekordzistka świata awansowała z szóstym wynikiem."Pretensje mogę mieć tylko do siebie, choć ten palec mi dokuczał, ale tylko w przygotowaniach. W finale tego nie czułam, ale nie mogę się usprawiedliwiać. Scenariusz w głowie był zupełnie inny. Nie udało się go zrealizować, ale najważniejsze, że udało się zdobyć złoty medal" - powiedziała Włodarczyk.Przełom nastąpił w czwartej serii, kiedy rzuciła 77,39 m. Już ten wynik był nieosiągalny dla rywalek, ale jeszcze w kolejnej próbie Włodarczyk go poprawiła. Rezultat 77,90 m dał jej zwycięstwo."Jak widać sport jest nieprzewidywalny. Wszystko mogło się wydarzyć, ale najważniejsze, że zdobyłam złoty medal. Po moich pierwszych rzutach niektóre dziewczyny myślały, że będą mogły mnie pokonać. To było moje 41. zwycięstwo z rzędu od 2014 roku" - zaznaczyła.Włodarczyk obroniła tytuł i jest to jej trzeci złoty medal mistrzostw świata. Ten dorobek będzie jednak powiększony. "Czekam na czwarty z MŚ w Moskwie za dyskwalifikację Tatiany Łysenko" - podkreśliła Włodarczyk."Nie było to dla mnie łatwy sezon, ale najważniejszy cel został zrealizowany oprócz rekordu świata, który chciałam pobić w Londynie, ale przede mną jeszcze jeden start" - zakończyła. RK