"Czułam się świetnie, jestem w życiowej formie, marzyłam o pierwszej piątce, a po cichu nawet o medalu. Miałam z tyłu głowy myśl, że wszystko może się wydarzyć" - przyznała. Jej medal byłby sporą niespodzianką. Dystans 1500 m jest bowiem od lat zarezerwowany dla zawodniczek z Afryki. I teraz też triumfowała Kenijka Faith Kipyegon - 4.02,59. Cichocka (SKLA Sopot) jest jednak rozczarowana. Wie, że zrobiła wszystko, miała dobre samopoczucie i nie czuła zmęczenia. "Ono wyszło dopiero na finiszu. Zabrakło mi na tych ostatnich 200 m. Nie czułam wcześniej spadku energii, ale to chyba działała po prostu adrenalina" - oceniła i dodała, że pobiegła odważnie: "Chyba pierwszy raz w karierze". Teraz zostaje jej czekać na kolejne mistrzostwa świata, które za dwa lata odbędą się w Dausze. "Będę tak długo trenować aż zdobędę ten medal. Nie poddam się" - powiedziała odważnie. W Londynie czeka ją jeszcze rywalizacja na 800 m. Przed nią chce na spokojnie przeanalizować finał 1500 m, choć na gorąco uważa, że to był idealny dla niej bieg. "Taki książkowy, w którym przyspieszenie nastąpiło na 400 m do mety. Tak na szybko to wydaje mi się, że zrobiłam wszystko, żeby stanąć tu na podium. Nie straciłam nawet na chwilę czujności, ale wszystko działo się automatycznie" - przyznała. Na 800 m wystąpi także Joanna Jóźwik (AZS AWF Warszawa), a stawka wydaje się jeszcze bardziej wyrównana. Czołówka za to bardzo szybka. "Jeszcze chwilę mam na zastanowienie, czy dam radę, ale jestem w dobrej formie i może mogłabym pokusić się o życiówkę" - oceniła. Eliminacje na 800 m kobiet zaplanowane są na czwartek na godz. 20.25 czasu polskiego. Z Londynu - Marta Pietrewicz