Będący w tym sezonie w rewelacyjnej dyspozycji Krukowski potwierdził swoją dominację na krajowym podwórku w rzucie oszczepem. W czwartek wieczorem wygrał mistrzostwa Polski w Poznaniu wynikiem 83,86. Oddał jeden rzut i czekał na to, co zrobią rywale. "Plan był taki, aby oddać poprawny rzut w pierwszej kolejce i zobaczyć, co zrobią rywale. Do trzeciej serii byłem w rozgrzewce, ale gdyby mnie ktoś przerzucił w szóstej kolejce, to mógłby być problem. Tak się jednak nie stało i mam złoty medal. To są zawody rangi mistrzowskiej i liczy się miejsce, a nie wynik. Gdyby w Poznaniu był huragan w plecy i idealne warunki, to pewnie bym rzucał. Był jednak zmienny huragan w twarz. Oddałem jeden rzut, tak jak planowałem. Nie był on może nawet poprawny, ale łapa jest mocna" - powiedział rekordzista Polski. Zawodnik Warszawianki 8 czerwca poprawił w Turku swój własny rekord kraju, uzyskując 89,55. To drugi wynik sezonu na świecie. Dalej rzucał tylko rewelacyjny Niemiec Johannes Vetter - 96,29. "W planach miałem start na mityngu w Anglii, ale nie polecę tam, bo zmieniły się przepisy i po powrocie jest kwarantanna, a ja nie jestem szczepiony. I tak za bardzo nie chciało mi się tam lecieć, a to jest taka kropka nad +i+. Mój kolejny, jedyny jeszcze start przed igrzyskami, to Festiwal Rzutów w Cetniewie" - wskazał Krukowski. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Mistrz Polski przyznał, że zupełnie nie przeszkadza mu wymienianie go w roli kandydata do medalu igrzysk olimpijskich. "Dla was dziennikarzy jestem pretendentem do medalu teraz, a dla siebie od pół roku, gdy zacząłem na treningach rzucać bardzo daleko. To jest ten rok. Lata mi oszczep tak jak powinien. Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że rzuciłem ponad 89 metrów. Gdybym rzucił 93 metry, to bym się zdziwił. Zawsze rzucałem na zawodach dalej niż na treningach, więc rekord był kwestią czasu. Przestało boleć kolano i w każdym kolejny stracie rzucałem dalej. Aż w końcu wyszło 89 w Turku. A to nie był idealny rzut, do tego oddany w nieidealnych warunkach. One były przeciętne, było bezwietrznie. Nie mam tak, że stawiam sobie jakąś granicę. Ile rzucę, tyle poleci. Gdy wiatr poniesie oszczep, to wszystko się może zdarzyć" - ocenił najlepszy polski oszczepnik ostatnich lat. W mediach społecznościowych dużą popularnością cieszą się nagrania ojca i jednocześnie trenera zawodnika Michała Krukowskiego, który ma... kruka. "Akurat gdzieś się ten kruk zapodział. Pewnie poleciał ze swoim na miasto" - mówił z uśmiechem Marcin Krukowski. "Nie ma go, ale może wróci. Ojciec kupił go z hodowli. Ten ptak był mocno zżyty z rodziną. Potrafił podczas obiadu przylecieć, ukraść kawałek mięsa i odlecieć. Taki cwaniaczek" - dodał. Oszczepnik przyznał, że podobnie jak jego ojciec lubi i szanuje zwierzęta. "Nie zabijam nawet pająków w domu. Szerszenie także wypuszczam wolno. W takim razie chyba jestem miłośnikiem zwierząt. Nazwisko w końcu zobowiązuje" - dodał mistrz kraju. Autorzy: Tomasz Więcławski, Marcin Pawlicki Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo!