Małgorzata Hołub-Kowalik (Bałtyk Koszalin, złoto na 400 m - 51,18): - Spodziewałam się dobrego wyniku, bo już na treningach wyglądało na to, że stać mnie na rekord życiowy. Liczyłam jednak na czas w okolicach 51,50. Taki miałam cel. Wiedziałam, że najgroźniejsze rywalki mam za sobą, dlatego musiałam biec swoje. Nie było łatwo, bo wiedziałam, że Justyna Święty-Ersetic jest tuż za moimi plecami i starałam się walczyć do ostatniego centymetra. Jestem przeszczęśliwa, bo faworytką nie byłam". Justyna Święty-Ersetic (AZS AWF Katowice, srebro na 400 m - 51,26): - Nie jestem zawiedziona, bo zdobyłam wicemistrzostwo z rewelacyjnym wynikiem. Tym bardziej, że w czerwcu miałam naderwany mięsień dwugłowy. Powoli wracam na swój poziom. Nadal wierzę, że jestem w stanie złamać granicę 51 sek, ale nie narzucam sobie takiej presji. Gosia Hołub-Kowalik mnie nie zaskoczyła, bo wiedziałam, że jest bardzo dobrze przygotowana. Byłam z nią na obozie przed mistrzostwami Polski i spodziewałam się, że będzie bardzo mocna. Karol Zalewski (AZS AWF Katowice, złoto na 400 m - 45,53): - Pokazałem, że jestem przygotowany. Bardzo zależało mi na tym, by wygrać na tym dystansie, teraz został mi tylko finał 200 m. To mój jedenasty medal w karierze. Nad rywalami mam przewagę szybkości, dlatego też do 300 m jest mi łatwiej, a potem pozostaje już tylko kwestia wytrzymać do mety. Już oswoiłem ten dystans i nie boję się już zmęczenia. Jakub Krzewina (WKS Śląsk Wrocław, siódmy na 400 m - 46,96): - Mam problemy ze ścięgnem Achillesa. Po tym biegu nie jestem nawet zmęczony, ale po prostu ból nie pozwolił mi osiągnąć lepszego wyniku. Teraz czekam na decyzję zarządu związku, czy dostanę powołanie na sztafetę w mistrzostwach Europy. Liczę na to, bo jest jeszcze trochę czasu, a ja już udowodniłem, że jestem w stanie wygrać z bólem. Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław, złoto w rzucie dyskiem - 65,78): - Czułem, że jestem już przygotowany na takie rzucanie i ten wynik nie jest dla mnie zaskoczeniem. W Berlinie powinno być lepiej i cieszę się, że są jeszcze prawie trzy tygodnie do tego startu, bo coś się może jeszcze uda poprawić. Justyna Śmietanka (AZS AWF Warszawa, złoto w skoku o tyczce - 4,50): - Ten konkurs nie był wcale dobry w moim wykonaniu. Ani technicznie nie wyglądało to dobrze, ani też dobrze się nie czułam. Bywało 100 razy lepiej, a mimo wszystko skończyło się rekordem życiowym. To tylko pokazuje, że jestem bardzo dobrze przygotowana i przy lepszej dyspozycji mogę liczyć na coś więcej niż 4,50. W piątek, kiedy pierwotnie miał odbyć się konkurs, znacznie lepiej się czułam i byłam mocno nastawiona na wysokie skakanie. Jeżeli człowiek wie, że jest możliwość zrobienia czegoś więcej i lepiej, to potem pozostaje niedosyt. Patryk Dobek (SKLA Sopot, złoto na 400 m ppł - 49,16): - Bardzo dobrze się tu biega, organizacja też bardzo dobra, brakuje jedynie beczki z lodem. Nie wiem, na co mnie w tym sezonie stać i czy jeszcze z tego urwę. Do rekordu życiowego (48,40-PAP) jeszcze brakuje. Raz wejść na Olimp jest łatwo, ale się ponownie wdrapać to trudniejsze zadanie.