Zalewski (AZS AWF Katowice) ma minima uprawniające do startów w ME na 200 i 400 metrów. Głośno mówi się także, że w składzie reprezentacji widzieliby go również opiekunowie obu sztafet. Zawodnik najbliższe dni spędzi w Cetniewie, gdzie szlifuje formę przed najważniejszą imprezą sezonu. "Teraz nie ma już czasu na dalekie wyjazdy. Przygotowujemy się w Polsce. W Berlinie mogę wystąpić na kilku dystansach, ale dla mnie priorytetem jest 400 m. Do tej konkurencji przygotowywałem się w tym roku indywidualnie. Jeżeli chodzi o sztafety, to trenerzy od długiej i krótkiej na pewno będą chcieli, żebym wspomógł drużynę. Te decyzje będą podejmowane zapewne na miejscu" - powiedział w rozmowie z PAP Zalewski. Program minutowy ME jest tak ustawiony w przypadku męskich 400 m oraz sztafet 4x400 i 4x100, że finały tych konkurencji nie będą rozegrane tego samego dnia. "Wszystko da się pogodzić. Nie będę też tak bardzo zapracowany na 400 m, bo wystartuję od razu w półfinale, gdyż mój czas jest w dwunastce najlepszych w sezonie. Myślę o pobiciu rekordu Polski Tomasza Czubaka na jedno okrążenie. Moje parametry szybkościowe są lepsze niż jego. Mam lepsze +życiówki+ na 100 i 200 m. Brakuje tylko odpowiedniego biegu, odpowiednich rywali, dyspozycji dnia i ewentualnie stadionu na wysokości oraz temperatury. Wszystko może złożyć się na to, że w przyszłości ten wynik będzie możliwy" - ocenił biegacz. Legitymujący się rekordem życiowym z tego sezonu na 400 m 45,15 Zalewski wskazał, że w jego treningu do startów na tym dystansie najważniejsze jest to, żeby nie stracić prędkości. "Największym wyzwaniem dla mojego trenera jest podbudowanie wytrzymałości, ale nie kosztem szybkości. Błąd związany z brakiem skoncentrowania się na szybkości popełniają inni nasi 400-metrowcy. Bardzo ciężkim zadaniem jest pobiegnięcie ostatniej setki na poziomie 12-12,5 sekundy. Na mistrzostwach Polski w ubiegły weekend miałem najszybszą w moim życiu ostatnią +stówę+ i ona wynosiła 12,80. Zapas więc jest" - dodał lekkoatleta. Przed ME najszybszy zawodnik w Polsce na jedno okrążenie nie skupia się na rywalach, bo uważa, że impreza docelowa rządzi się swoimi prawami i wielu zawodników nie potrafi podczas niej potwierdzić osiągnięć z sezonu. "Postrzeganie mnie w środowisku lekkoatletycznym po mistrzostwie i rekordzie świata na 4x400 m w hali bardzo się zmieniło. Trenerzy i zawodnicy wiedzą, że gdyby nie moja szarża z bloków na HMŚ w Birmingham, to rekordu by nie było. Jeżeli chodzi o kibiców poznających mnie na zawodach i treningach, to jest ich dużo, dużo więcej niż wcześniej. Finansowo dla mnie ten sukces nie jest jednak w żaden sposób wymierny. Jedyną różnicą jest to, że po zmianie klubu mam kontrakt na 2,5 roku - do Igrzysk Olimpijskich w Tokio - i dostaję normalną wypłatę. Była jedna propozycja reklamowa, z której chłopaki skorzystali, a ja nie. Po prostu nie mogłem się zgodzić na tak małe pieniążki, które proponowano" - podkreślił biegacz. Dodał, że jego przygotowania także szczególnie się nie zmieniły i nadal wszystko jest tak, jak było wcześniej. W środowisku przez ostatnie lata mówiono głośno, że Zalewski ma problem ze zdecydowaniem się, na jakim dystansie chce docelowo startować. "Nigdy nie byłem na rozdrożu. Zaplanowałem dawno, że na sprincie będą się skupiał przez pięć lat. Udało mi się zdobyć dziesięć medali - z czego tylko jeden był srebrny, a reszta złote. Po tym przyszedł czas na zmianę trenera i bieganie na 400 m. Ta decyzja zapadła 1,5 roku temu. Poprzedni sezon dokończyłem na 100 i 200 metrów, a od startów w hali w tym roku skupiam się na 400 metrach. Starty na 100 i 200 m podczas tegorocznych MP były tylko formą treningu" - wyjaśnił zawodnik. Zdaniem Zalewskiego nieco szkoda, że bardzo dobre wyniki indywidualne polskich czterystumetrowców z sezonu halowego - na poziomie 46-46,30 nie przełożyły się na osiągnięcia na powietrzu. "Powinna być nas czwórka na poziomie 45.20-45,50, ale niestety tak nie jest. Oczekiwania wobec nas mogą być nie do spełnienia i może się okazać, że przy innym składzie nie będzie nas stać na spektakularny sukces. Jakub Krzewina najprawdopodobniej w ogóle do Berlina nie pojedzie, bo zmagając się z kontuzją nie zbudował odpowiedniej dyspozycji. Wierzę, że przez dwa tygodnie do najlepszego poziomu dojdzie Rafał Omelko. Trzeba czekać, a czas pokaże, co będzie. Krótką sztafetę stać moim zdaniem w tym sezonie na rekord Polski, a on wcale nie jest słaby (38,31 - przyp. PAP). To może pozwolić nawet na walkę o medal" - ocenił biegacz. Sam, jako zawodnik mocno zapracowany podczas ME, widziałby siebie na ostatniej zmianie sztafety 4x400 metrów. "Bieganie na ostatniej zmianie gwarantuje znacznie mniej stresu niż przy starcie z bloków i przekazywaniu pałeczki. Zadowolony po ME będę, jeżeli poprawię swój rekord życiowy na 400 m. Złamanie granicy 45 sekund dałoby mi sporą satysfakcją i pozwoliłoby zająć wysoką pozycję w finale" - zakończył Zalewski. Tomasz Więcławski