Złota medalistka olimpijska w sztafecie z Vancouver (2010) i 10-krotna mistrzyni świata w biegach narciarskich uzyskała rezultat 32.20,87, dublując część rywalek aż o dwa okrążenia. Gdy emocje opadły, powiedziała na antenie kanału norweskiej telewizji NRK, że bierze pod uwagę start w ME, zwłaszcza, że nadchodzący sezon narciarski będzie tzw. "pusty", czyli bez mistrzostw świata i zimowych igrzysk olimpijskich. - Muszę mieć jakieś wyzwanie na przyszły rok - powiedziała. Zdaniem ekspertów szwedzkiej telewizji publicznej SVT Norweżka ma szanse nawet na medal. - Wynik, który uzyskała w swoim pierwszym starcie na bieżni, kompletnie nieprzygotowana taktycznie, robi wrażenie. Taki czas byłby wystarczający do walki o podium - brązowa medalistka Meraf Bahta w ubiegłym roku w Berlinie uzyskała 32.19,34 na tym dystansie - zauważył ekspert. Stacja podkreśliła, że w tym roku wynik Johaug jest 66. rezultatem na świecie i 15. w Europie. Większość lepszych wyników została osiągnięta podczas mityngów, gdzie tempo dyktowały "biegaczki-zające" i po walce na finiszowych metrach. Debiutująca w Hamar Johaug biegła zupełnie samotnie. Norweżka powiedziała, że "zasmakowała" nowej dyscypliny i zamierza sprawdzić swoje możliwości. - Teraz naprawdę mam chęć rywalizowania na tym dystansie i mistrzostwa byłyby świetnym wyzwaniem, lecz muszę to dokładnie rozważyć z trenerem. Tak, aby biegi lekkoatletyczne nie zakłóciły przygotowań narciarskich - przyznała. Trener lekkoatletycznej reprezentacji Norwegii Erlend Slokvik zachęca narciarkę do realizacji planów i uważa, że start w ME byłby wspaniały dla niej i dla całego kraju. - Therese jest kondycyjnym fenomenem, a jej nazwisko przyciąga zawsze zainteresowanie. Wynikiem uzyskanym w Hamar wypełniła już minimum startowe do ME, które wynosi 33.20, więc jeżeli tylko zechce, to miejsce w naszej drużynie po prostu na nią czeka - podkreślił. Zbigniew Kuczyński