Jako pierwsze z miejsca na podium cieszyły się w niedzielę sprinterki: Marika Popowicz (SL WKS Zawisza Bydgoszcz), Daria Korczyńska (WKS Śląsk Wrocław), Marta Jeschke (SKLA Sopot) i Ewelina Ptak (WKS Śląsk). Tuż po tym jak ostatnia z nich minęła linię mety, swój ostatni rzut oddawała Włodarczyk. Sztafeta podbiegła do cieszącej się mistrzyni Europy i wspólnie na stadionie świętowały sukces. "To niesamowity moment, kiedy możemy razem się radować" - powiedziała Włodarczyk, której z trybun kibicowali jej oraz Kamili Skolimowskiej rodzice. Zawodniczce warszawskiej Skry wystarczył na złoto wynik 74,29. "Wiem, że w obliczu igrzysk w Londynie jest to słaby rezultat, ale jestem w ciężkim treningu, a ten start potraktowałam jako przerywnik" - zaznaczyła. "Nazwano naszą sztafetę "torpeda", bo taka właśnie jest. Charakteryzuje nas sukces, zwycięstwo i energia. Chciałyśmy, by była ambitna i na medal; i tak się stało. To jest dla nas cudowna chwila" - podkreśliła najmłodsza ze sprinterek Popowicz. Polską sztafetę, która miała czas 43,06 wyprzedziły Niemki - 42,51 i Holenderki - 42,80. Wśród mężczyzn triumfowali Holendrzy z rekordem kraju - 38,34. Na najniższym stopniu podium stanął również Noga (Warszawianka). To jego pierwszy medal w kategorii seniora. 110 m przez płotki przebiegł w 13,27 i wyrównał rekord kraju. "Chciałem go tutaj poprawić, ale co się odwlecze to nie uciecze" - podkreślił. Szybsi od niego byli Rosjanin Siergiej Szubienkow - 13,16 i Francuz Garfield Darien - 13,20. Zabrakło szczęścia czterystumetrowcom, którzy w sztafecie 4x400 m liczyli na medal, ale uplasowali się na czwartej pozycji. Wygrali Belgowie - 3.01,09. "Tak niewiele brakowało. Czujemy ogromny niedosyt, bo wiemy, że było nas stać, by pobiec lepiej" - mówił Marcin Marciniszyn, który dwa dni wcześniej w biegu indywidualnym zajął siódme miejsce. Słabo wypadły ich koleżanki w sztafecie 4x400 m: Agata Bednarek (AZS Łódź), Justyna Święty (AZS AWF Katowice), Magdalena Gorzkowska (TS AKS Chorzów) i Anna Jesień (LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża), zajmując w finale ostatnie miejsce, ale skład był bardzo młody. Najważniejszy był wynik, który miał dać im awans na igrzyska. Tak też się stało. Rezultat 3.30,17 wystarczył, by w światowym rankingu znaleźć się w "16" najlepszych. "Walczyłyśmy do samego końca. Wystarczyło na ósmą pozycję, ale najważniejszy jest dla nas czas" - zaznaczyła Jesień. Najszybsze w niedzielę były Ukrainki - 3.25,07. Zadowolony z piątej lokaty i rezultatu 3.46,69 na 1500 m był Bartosz Nowicki (WKS Śląsk Wrocław). Zwyciężył Norweg Henrik Ingebrigtsen - 3.46,20. "Dałem z siebie sto procent, nie zawaliłem taktyki i wszystko było na dobrym poziomie. Nie mam na co narzekać, a piąty zawodnik mistrzostw Europy też nieźle brzmi" - ocenił. Na ósmym miejscu konkurs w skoku w dal zakończył Tomasz Jaszczuk (MKS Pogoń Siedlce). W drugiej próbie zmierzono mu odległość 7,90. Najdalej wylądował Niemiec Sebastian Bayer - 8,34. "Miałem kłopoty z rozbiegiem. Nie radziłem sobie z wiatrem, dlatego miałem aż trzy skoki spalone. Najbardziej szkoda mi trzeciej próby, bo była naprawdę daleka" - podsumował Jaszczuk. Do ścisłego finału w rzucie dyskiem nie awansowała Joanna Wiśniewska. Zawodniczka LKS Polkowice miała 57,72. Najlepsza była Chorwatka Sandra Perkovic - 67,62. Wiele działo się w finale skoku o tyczce. Z presją znakomicie poradził sobie Francuz Renaud Lavillenie, który jako jedyny nie strącił poprzeczki na 5,97, co jest najlepszym tegorocznym wynikiem na świecie. Na 1500 m kobiet najszybsza była Turczynka Asli Cakir-Alptekin - 4.05,31, a na 10 000 m Portugalka Dulce Felix - 31.44,75.