Małachowski przed wyjazdem do Berlina mówił w jednym z wywiadów, że medal będzie dla niego szokiem, ale miejsce w finale wydawało się formalnością. Do bezpośredniego zakwalifikowania się do grona 12 najlepszych zawodników mistrzostw Starego Kontynentu Polak potrzebował rzutu na odległość 64 metry. 35-latek od początku miał problemy. Pierwsza jego próba wylądowała bardzo blisko, dlatego zdecydował się wyjść z koła, aby nie była mierzona. Niestety swój drugi rzut także spalił. Dwukrotny mistrz Europy nie raz udowodnił, że potrafi się zmobilizować w końcówce, ale niestety szczęśliwego finału w Berlinie nie było. Ostatni rzut wylądował około 60 m i zawiedziony tym faktem zawodnik WKS Śląska Wrocław ponownie wyszedł z koła. Tym samym spalił wszystkie swoje rzuty i nie został sklasyfikowany w zawodach. Po każdym rzucie Małachowskiego kamery pokazywały kręcącego z niedowierzaniem głową Tomasza Majewskiego, wiceprezesa PZLA, a prywatnie przyjaciela naszego dyskobola. Małachowski był jednym z kandydatów do medalu w Berlinie. Bronił przecież tytułu sprzed dwóch lat. To niejedyne sukcesy 35-letniego dyskobola. Mistrzostwo Europy wywalczył już przecież w 2010 roku w Barcelonie, a trzy lata temu w Pekinie został mistrzem świata w tej konkurencji. Dwa razy był także wicemistrzem globu i wicemistrzem olimpijskim. W grupie A bezpośrednią kwalifikację zapewniło sobie tylko dwóch zawodników (Szwed Daniel Stahl - 67,07 m oraz Rumun Alin Alexandru Firfirica). W drugiej grupie eliminacji rzutu dyskiem startował Robert Urbanek. Polak w najlepszej próbie uzyskał 62,00, co nie dało mu awansu do finału. Urbanek w swojej grupie zajął siódme miejsce, a do kwalifikacji zabrakło mu 19 centymetrów. Z tej grupy tylko trzech lekkoatletów zapewniło sobie bezpośrednią kwalifikację do finału. Aby się w nim znaleźć, nie oglądając się na próby innych, należało rzucić powyżej 64 metrów. W eliminacjach tej sztuki dokonało pięciu zawodników: Stahl - 67,07 m, Firfirica 64,79 m, Szwed Simon Pettersson 64,82 m, Litwin Andrius Gudżius 64,30 m i Estończyk Gerd Kanter. Pozostałych siedmiu uczestników finału wyłoniły najlepsze odległości. Ostatni zawodnik, który zakwalifikował się do finału Norweg Ola Stunes Isane posłał dysk o 19 cm dalej niż Urbanek. - Najlepszy treningowo rok w mojej karierze, a nie ma wyników. Nie wiem dlaczego. Jestem zawiedziony. Trudno, żebym nie był. Wszyscy byśmy chcieli, żeby wynik był inny. Może mój bardzo ciężki trening odda ten wysiłek w kolejnych latach. Nie wiem, co się stało dziś z Piotrkiem, bo nie widziałem jego rzutów. Taki jest jednak sport i takie rzeczy się zdarzają. To bardzo "delikatna" konkurencja. Jeden błąd i wszystko się sypie" - powiedział Urbanek. Finał rzutu dyskiem rozpocznie się w środę o 20:20. Transmisje z lekkoatletycznych mistrzostw Europy od poniedziałku do niedzieli w Eurosporcie i usłudze Eurosport Player.