W pierwszej półfinałowej serii trzecie miejsce zajął Borkowski wynikiem 1.46,54. Drugą serię wygrał Kszczot - 1.46,11, a za nim finiszował Rozmys - 1.46,17. Finał odbędzie się w sobotę o godz. 19.30. Po półfinałach powiedzieli: Adam Kszczot: "Było bardzo fajnie. Bieg ułożył się według takiego wzoru, jaki sobie wcześniej wymyśliłem. Trochę dłuższy finisz dzisiaj, ale to bardzo się opłacało. Widziałem, że Pierre Bosse naciska szybko. Tego się spodziewałem i dzięki temu mogłem spokojnie znaleźć swoją drogę do zwycięstwa. - Niewiele metrów dołożyłem. Znów były dwa równe "koła". Trzy biegi dzień po dniu robią różnicę, ale do tego trenowałem i się przygotowywałem. Jestem na to gotowy. Po eliminacjach spodziewałem się, że chłopaki mogą wejść do finału. Dokonali tego. Bardzo się cieszę. Super, że razem będziemy walczyli w finale. Bardzo dawno nie miałem dwóch kolegów z drużyny w call roomie w biegu finałowym. Tak było w 2014 roku na ME, ale to już cztery lata temu. Może będą i trzy medale... Czemu nie". Michał Rozmys: "Każdy z naszej trójki dał z siebie wszystko. Pokazaliśmy z Adamem i Mateuszem klasę. Dzięki temu jest trzech Polaków w finale. Każdy z nas chciał zachować jak najwięcej sił na końcówkę. Chcieliśmy pobiec dobrze taktycznie. Sił na finał jest wystarczająco - mam nadzieję. Ciało to nie komputer, żeby powiedzieć, ile procent energii zostało. Startowanie dzień po dniu mi nie przeszkadza, bo wiem, że jestem do tego dobrze przygotowany. Będę walczył o medal. Krążki są trzy i Polaków jest trzech. Pogodzimy się. Dla mnie wtedy kolor nie byłby ważny. Mateusz Borkowski: "Nie byłem pewien tego, że wyprzedzę chłopaków na finiszu, bo było bardzo ciasno. Chciałem wyjść wyżej już po 200 metrach, ale rywale biegli trzema torami. Postanowiłem, że będę czekał na ostatni wiraż i wtedy rzucę na szalę wszystkie siły. Było dużo presji, ale teraz jest szczęście. Pokazałem wytrzymałość psychiczną. Myślę o finale bardzo pozytywnie i chciałbym zdobyć medal, bo nie przyjechałem tutaj tylko zbierać doświadczenie".