Hoffmann nie miał minimum na mistrzostwa Europy, ale Polski Związek Lekkiej Atletyki i tak pozwolił mu jechać na tę imprezę. 27-latek odwdzięczył się srebrnym medalem. Do złota zabrakło mu raptem czterech centymetrów! To najlepszy konkurs w karierze Hoffmanna, syna Zdzisława - mistrza świata (1983) i rekordzisty Polski. Do najlepszego w historii kraju wyniku brakuje mu 37 cm. W tabeli wszech czasów zajmuje teraz trzecie miejsce - za ojcem i Jackiem Pastusińskim, który w 1987 roku uzyskał 17,35. "Wynik ojca 17,53 to jest kosmos, a ja dzisiaj do niego się zbliżyłem. Jeszcze może nie tak bardzo, ale w historii tej konkurencji w kraju wysunąłem się na trzecią pozycję, tuż za Jacka Pastusińskiego. Długo zmagałem się z kontuzjami, miałem trzy operacje i dlatego najpierw nie było mnie na scenie, a potem wchodziłem na nią niezauważany. Jeszcze nie dotarło do mnie, co dziś zrobiłem..." - skomentował. Podopieczny Leszka Lipińskiego wypełnił także minimum PZLA na sierpniowe igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. W ostatnich latach Hoffmann często walczył z kontuzjami. Miał poważną operację stawu skokowego, a także kolana odbijającej się nogi. "Jestem jednak na dobrej drodze i bardzo bym chciał w końcu to pokazać" - mówił w sezonie halowym, który jednak jeszcze nie był tak dobry w jego wykonaniu. W dzisiejszych zawodach miał rewelacyjną serię. Konkurs zaczął od 16,59, a później było już tylko lepiej: 16,96 - 17,16 - x - 16,93 - 16,92. Minimum na igrzyska wynosi 16,85.