Jakie ma na to szanse? Wydaje się, że niewielkie, bo zamiast 22 m, regularnie pcha w okolicach 21. A faworytem wydaje się inny Polak - Michał Haratyk, który w tym sezonie imponuje nie tylko równą, ale i bardzo wysoką formą. Jego 22,08 to tegoroczny rekord Polski, ale też wynik dający prowadzenie na europejskiej liście. - To prawda. Michał jest w tak wysokiej formie, że trudno będzie z nim wygrać. Ja się jednak nie poddaję. Mistrzostwa Polski w Lublinie dały mi pozytywną energię. Pchnąłem 21 metrów, a przyjechałem w nocy, wprost z Meczu Gwiazd zorganizowanego przez Marcina Gortata. Ze zdrowiem nie jest źle, a nawet całkiem dobrze. Ręka już praktycznie mnie nie boli, nie przeszkadza w żadnym stopniu w trenowaniu i pchaniu. Jest coraz lepiej, czuję się świetnie. Będę gotowy! - zapewnił Bukowiecki. Jednocześnie z dużym szacunkiem wypowiada się o Haratyku, który w tym sezonie wygrał już ze wszystkimi utytułowanymi kulomiotami i stanął na podium prestiżowych mityngów Diamentowej Ligi. - Michał jest bardzo mocny i myślę, że w Berlinie będzie faworytem. Z zazdrością na niego jednak nie spoglądam. Jesteśmy kolegami, kibicuję mu, ale przegrywać z gościem, który pcha po 22 metry to żadna ujma. Wiadomo, że każdy chce wygrywać, ale trzeba po prostu uznać jego wyższość" - podkreślił zawodnik trenujący ze swoim ojcem Ireneuszem Bukowiecki. Na początku sezonu był bardziej sfrustrowany niż zadowolony z osiąganych wyników, tak teraz widać, że pojawił się optymizm. - W hali pchnąłem 22 m, a teraz się do tego nie zbliżam? Prawda, ale i tak mam jak na razie najlepszy sezon w karierze. Trzy razy przekroczyłem granicę 21 m. Jestem ustabilizowany, bo ostatnie konkursy pokazały, że mogę pchać daleko, a u mnie zazwyczaj jest tak, że z tego wychodzi później coś fajnego. Skoro zatem byłem wcześniej pewny na 20,50-20,60 i raz wyszło z tego 22 m, to może teraz polecieć dalej. To tylko kwestia trafienia, dobrego dnia. Wiem, że jestem na to przygotowany i mam nadzieję, że ten dzień nastąpi w Berlinie - podkreślił halowy mistrz Europy. Jego ambicja jest jednak na tyle duża, że nie ma zamiaru odpuszczać. - Moje nastawienie? Jadę tam, żeby wygrać. Jestem dobrze przygotowany, ale wiem też, że rywale są bardzo mocni. Zaczynając od Michała, poprzez Niemca Davida Storla i Czecha Tomasa Stanka - wymienił. Ten sezon nie był dla niego łatwy. Bukowiecki, który słynie z tego, że nie znosi przegrywać, musiał pogodzić się ze słabszymi rezultatami. Operacja odebrała mu parę tygodni regularnych treningów technicznych, co też się znacznie odbiło na jego dyspozycji. - Denerwuję się, gdy mi nie idzie, to jasne. Nawet czuję frustrację. Jest jeszcze mój tata, który też nie należy do spokojnych ludzi, ale jak w tym sezonie było różnie z formą i techniką, to bardzo mnie stopował i starał się sprowadzić na ziemię, bo nie ma powodów do złości. Taka jest prawda. Czasami musi być źle, żeby później było dobrze. Musi być pod górę, żeby kiedyś było z górki - podsumował Bukowiecki. Eliminacje pchnięcia kulą w mistrzostwach Europy odbędą się pierwszego dnia - w poniedziałek 6 sierpnia.